Zaczęliśmy wędrówkę po Mazurskich Legendach. Jest wiele opowieści przekazywanych przez stulecia z ust do ust, jakaś część każdej z nich jest prawdziwa, jakaś powstała z niewiedzy i strachu przed nieznanym i niezrozumiałym, a część została przeinaczona przez kolejne pokolenia, które to opowiadały.
Opowieści tych było bardzo wiele, nam udało się zgłębić tajemnicę 27.
Do każdej z nich miejscowy rzeźbiarz wykonał rzeźbę, są one ukryte w puszczy i przy drogach na odcinku ok 102 km, opatrzone tabliczką z opisem. Trasę można pokonać jednego dnia ale bez problemu można podzielić na kilka krótszych etapów.
Niektóre tabliczki "się komuś przydały" i zniknęły. Nasze realia niestety :(
Szukając informacji na ich temat dotarliśmy do książki Jadwigi Tressenberg.
Autorka podczas praktyk studenckich w 1946r po raz pierwszy trafiła na Mazury. Zauroczona pięknem ziemi mazurskiej i gwarą miejscowej ludności zamieszkała tu. Początkowo pracowała jako nauczycielka prowadząc działalność kulturalną. Zajmowała się też badaniem gwary oraz gromadzeniem miejscowych baśni i legend, wysłuchując najstarszych mieszkańców tych ziem.
Wędrówkę po legendach najlepiej rozpocząć w Kruklankach kierując się na drogę wylotową do Suwałk. Po kilku kilometrach asfaltu w miejscowości Żywki skręcamy w prawo wjeżdżając na drogę gruntową oznakowaną jako ścieżka rowerowa i szlak Mazurskich Legend.
Droga jest w większości polna o pięknych widokach. Tą drogą dojeżdżamy do miejscowości Sołtmany i skręcamy w prawo na Gawliki Wielkie, dalej trzymamy się wyznaczonej ścieżki.
Nad jeziorem Sołtmany odnajdujemy pierwszą rzeźbę zatytułowaną "Jak Żywe" jest to legenda o powstaniu wsi Żywy.
Grażyna:
"Sołtmańskie jezioro było kością niezgody, odkąd człowiek postawił nad nim nogę. Jego wody podzieliły bogactwo i ubóstwo. Pan z Królewca lepsze ziemie i łowiska darował zamożniejszym, bo niby tylko oni potrafili skibę zamienić w bochen chleba...
Na nic zdały się słowa biednych ludzi z kamienistych ugorów,że prawo do jeziora dał Bóg jednakie dla wszystkich!
Ci z kamiennych ugorów zmuszeni byli kłusować i nawet strach przed karą i chłostą nie był w stanie ich przed kłusownictwem powstrzymać. Oczami wyobraźni widzieli te trzepoczące się szczupaki i leszcze na ostrzu ościeni, a potem smugę wonnego dymu i złote łuski przyklejone do stołu w niejednej chacie.
W końcu, za radą najstarszego wsi, Ojcem zwanym, postanowili opuścić swoje biedne domostwa i szukać żywej ziemi, lepszej doli. Dzieci miały wypatrzeć to czego dorośli nie wypatrzą, serca bez grzechu wskazać miejsce ich ostoi, a ślady stóp miały wskazywać im drogę.
Nie wędrowali długo. Dzieci znalazły miejsce nad sąsiednim jeziorem gdzie rozpościerał się łan świeżej zieleni runa, przetykanej kępami żółtego kwiecia. Na tym żywym kilimku turlały się dzieci... W dole, w blasku zachodzącego słońca, mieniła się i drgała różowo-zielona woda jeziora. Starzec wbij w ziemię swój kij pątniczy, a ze wszystkich piersi wyrwało się jedno, wielkie westchnienie: "Jak Żywe!" I w tym momencie nad ich głowami skowronek muzykę zaczął..."
Uwielbiam bajki, baśnie i legendy :-) Kocham czarownice i czarodziejów, a Harry Potter to mój Nr 1!!! :-D - wampirów nie cierpię :-o
Czytając legendy, jako osoba dorosła, często odnoszę wrażenie, że dziś służą aby straszyć dzieci :-P ale w tamtych czasach wierzono w zło, diabła i inne czarne moce, które "za karę" spadały na ludność.
Miało to swój jeden, wielki plus: ODPOWIEDZIALNOŚĆ SPOŁECZNĄ.
Grażyna i Jacek
Podoba mi się pomysł z serią wpisów o legendach. Staram się być na bieżąco, ale wybaczcie mi, jeśli nie nadążę :)
OdpowiedzUsuńGrażynko - jak ja! też nie cierpię wampirów, ale H.P przeczytałam po kilka razy w każdym języku który znam! (czyt. polski, węgierski i angielski).
OdpowiedzUsuńMam ochotę przeczytać tą książkę, niestety chyba tylko wypożyczyć mi pozostaje.
H.P. jest SUPER! :D a co do legend Aga, jak nie na bieżąco to później nadrobisz :)
Usuń