27 czerwca 2016

Noc Świętojańska


Święto to, zanim nie zostało przywłaszczone przez chrześcijan i nazwane nocą Świętojańską, było nocą Kupały

Było to święto obchodzone ku czci ognia i w zależności od regionu nosiło różne nazwy.
Zabawy w lasach i nad rzekami, skakanie przez ogień, rzucanie wianków na wodę, poszukiwania kwiatu paproci.


W tradycji słowiańskiej było to święto wody i ognia, ale również święto miłości i płodności, słońca i księżyca.
Obrzędy w trakcie tej najkrótszej nocy miały na celu zapewnienie zdrowia i urodzaju.

Chrześcijanie za patrona tego święta obrali Jana Chrzciciela i nazwali nocą Świętojańską.
Duchowni by zachować tradycje a jednocześnie przekształcić to święto na Chrześcijańskie połączyli z Zielonymi Świątkami, jest to teraz święto ziół i oczekiwania wiosny.

Noc Świętojańska jest z 23 na 24 czerwca natomiast Święto Kupały 20 do 22 czerwca.

Jacek


26 czerwca 2016

Wieżyca.

Jacek:
Pierwszy nasz wypad na nowych rowerach miał być na Wieżycę.



Jest to najwyższe wzniesienie Kaszub (328,6 m p m), znajduje się w ponad 100 letnim lesie bukowym, który od 1962 roku jest: Kaszubskim Parkiem Krajobrazowym.
Sam dojazd na miejsce nie był skomplikowany. Wystarczyło przed wyjazdem zerknąć na mapę, na jakie miejscowości się kierować.
Ze znanej nam trasy, za Przywidzem, skręcić na Egiertowo i trzymać się drogi na Kartuzy aż pokażą się tabliczki kierujące na Wieżycę.

Wieża widokowa widoczna była już z kilku kilometrów,


pomimo to wejście na nią jakoś minęliśmy. Co prawda, było to popołudnie, po pracy i nie mieliśmy zbyt wiele czasu na włóczenie się, ale fakt faktem, że gdzieś mam ono umknęło.
By ominąć bardzo długi podjazd z którego się fajnie zjeżdżało, postanowiliśmy tę górę objechać
i tym sposobem znaleźliśmy się w Szymbarku.


W centrum wsi zatrzymaliśmy się na regeneracyjny posiłek


W kamieniu wykuto Kaszubską nutę :-)


Droga powrotna, nawet inną trasą była całkiem prosta, ale my chcieliśmy się wspomóc nawigacją w telefonie i ją trochę skomplikowaliśmy.



Wcześniej, gdy korzystaliśmy tylko i wyłącznie z mapy papierowej, mniej błądziliśmy...
Jednak co to za wyjazd bez zgubienia drogi :-P

Grażyna:
Wieżycę zaliczyliśmy kilka lat temu zimą.
Było bardzo zimowo, a po zaliczeniu w/w wzniesienia nie mogliśmy odnaleźć auta :-|
Taki nasz urok, że wiecznie błądzimy ;-) i kiedyś nas to bardzo denerwowało, dziś śmiejemy się, że gdybyśmy trafiali bez pudła to byłoby nie po naszemu :-P
Miejsce, które wybraliśmy do życia (nie mówię że do śmierci!) jest bardzo urokliwe i ma nam do zaoferowania zapewne wiele fajnych zakątków, ale praca i dojazdy pochłaniają 2/3 naszego czasu...
Może kiedyś się to zmieni, a przynajmniej jedno z nas musi zmienić pracę lub całkiem z niej zrezygnować.
Wycieczka była typowo rowerowa, z młodym Kamilem :-)


biegaczem, dla którego jednak jazda powyżej 50 km była bardzo męcząca. Ale dał radę ;-)
I widoki cudne...





Ale i tak tęsknię do domu...
Dobrze, że mam moje pole.

Grażyna i Jacek

7 czerwca 2016

Pieniądze szczęścia nie dają...

Jacek:
... ale zakupy już tak.
Po tym jak podczas ostatniej wycieczki na naszych starych rowerach, w rowerze Grażynki oderwała się tylna przerzutka i utkwiła w szprychach, zapadła decyzja.
Nowy rower a najlepiej dwa.
Z tą przerzutką to i tak mieliśmy szczęście, że podczas pięćdziesięcioparo kilometrowej wycieczki oderwała się dopiero podczas wjeżdżania na podwórko.
Wyglądało to poważnie




Ale gdy zdemontowałem i obejrzałem uszkodzenia okazało się, że do wymiany jest tylko przerzutka. Pomimo to, już wcześniej nosiliśmy się z zamiarem wymiany naszych wysłużonych rowerów na nowe.



Szukaliśmy sobie nowych pomiędzy markami : Batavus, Kross, Giant i Unibike. Jak już pisaliśmy kiedyś, bardzo nam się podobał Batavus Venturo, ale cóż... tak jak z pięknej michy się nie najesz gdy jest pusta, tak i przy wyborze rowerów musieliśmy bardziej patrzeć na osprzęt a mniej na wygląd.
Po porównaniu tych czterech marek najkorzystniej wychodził Unibike.
Wybraliśmy Unibike Globetrotter, damski i męski by były prawie identyczne, lecz okazało się, że są trudno dostępne.
Po sprawdzeniu wielu sklepów rowerowych w Trójmieście znaleźliśmy tylko w jednym, w Gdyni z bardzo rozbudowanym asortymentem


Na zdjęciu tylko 1/3 sklepu :-)


Po długim oczekiwaniu na zmontowanie naszych rowerów, wreszcie ruszyliśmy.
Wyjazd z Gdyni rowerami był tak samo koszmarny co 2 lata temu, którą to przygodę opisaliśmy we wpisie pt "Nie wszystko idzie według planu".

Grażynka miała okazję przetestować swój rower jadąc do samego domu (od sklepu do domu 66 km), ja musiałem iść do pracy, więc rower został w Gdańsku. Zabrałem go dopiero w niedzielę. 
Mój test po za drogą z Gdyni do Gdańska pierwszego dnia, wyszedł 34 km, gdzie rower przeszedł i test prędkości i precyzji działania przerzutek (tu musiałem robić korektę gdyż z przodu z największej zębatki bardzo opornie przerzucał na średnią). Co do testu prędkości to marnie mi to wyszło, na trasie gdzie na zmianę góra - dół, najszybsze 5 km przejechałem w 11 minut a 10 w 23:28 min. 
No cóż, nogi też już nie sprawują się tak dobrze jak 2 - 3 lata temu. 
Dla tych co myślą, że nowy rower, dobrej marki, na niezłych podzespołach sam jedzie muszę powiedzieć, że niestety, napedałować się trzeba :-P
Teraz czas na jakąś wycieczkę krajoznawczą po okolicy, by się podzielić urokami Kaszub tutaj na blogu.

Grażyna:
Rowery w kredycie na 3 lata, który trzeba spłacić szybciej, bo odsetki koszmarne!
Nie znam się na osprzęcie, słowo "wolnobieg" kojarzy mi się ze spowalniaczem, a ma zupełnie przeciwne działanie :-) Ale nie muszę znać się na wszystkim. Ja większość rzeczy odbieram wizualnie, estetycznie i po kobiecemu. 
Zawsze chciałam mieć rower z motylkową kierownicą, żeby ręce zmieniały ułożenie, bo bardzo mi cierpną podczas jazdy. I mam :-D
Tylko ta kondycja i siła...
Spadły znacznie, ale po 40-stce chyba tak już jest i czas się z tym pogodzić. 
Cieszę się, że w sklepie był jeszcze wybór w doborze ramy, bo choć panowie twierdzili, że do mojego wzrostu wystarczy 17", a do Jackowego 19" to nie mieli racji. 
Musi być 19 i 21 :-) bo nawet jeśli nie jesteśmy wielcy, to wzrost nie zawsze świadczy o komforcie jazdy na rozmiarach tabelarycznych. 
Rumaki są naprawdę fajne i mam nadzieję, że posłużą znacznie dłużej niż mój zdechnięty Kross (3 lata).
Fajnie, że da się go zrobić i to za niewielką kasę, bo będą 2 zapasowe.
Nasze nówki sztuki okupują salon, bo cieszymy nimi oczy ;-) ale niedługo wyfruną do drewutni, bo ile można... :-P


Przy zakupie nie taniego sprzętu, postanowiłam upomnieć się o prezenty :-D
Padło na licznik rowerowy i regulowany uchwyt do butelek, świetny pomysł z tym uchwytem bo można zamontować nawet 1,5 litrową butlę z wodą :-)
No i sakwa... moje marzenie od min 2 lat! Jej cena zawsze nas powstrzymywała przed zakupem, ale tym razem Jacek chciał zrobić mi przyjemność i dorzuciliśmy ją do rat. 


Teraz jeszcze musimy dokupić uchwyty do tel bo często korzystamy z nawigacji. 
Co do nawigacji, zastanawiam się jak to jest z tymi drogami/ścieżkami rowerowymi, bo np wczoraj, wracając z pracy chcieliśmy sprawdzić drogę mniej ruchliwą i nawigacja wyprowadziła nas DOSŁOWNIE w pole :-/



Całe szczęście, że nie pokusiłam się o jazdę tą trasą do pracy bo miałabym niezłą obsuwę czasową :-)
A nawiązując do tytułu... nie wiem co za kretyn wymyślił pieniądze, ale bez nich nie da się funkcjonować, nawet jeśli jest się minimalistą. 

Grażyna i Jacek