28 sierpnia 2018

Maraton sierpniowy im. Lecha Wałęsy

Jacek:
Po raz pierwszy brałem udział w maratonie rolkarskim. Oczywiście nie jako zawodnik.
Pomagałem organizatorom w ogarnięciu całej imprezy.
Najpierw swoje umiejętności prezentowali najmłodsi




Później był start fitness. Nie było tu ograniczeń wiekowych. Brały udział nawet dzieci.
Było to niecałe 11 km, gdzie prezentowali się amatorzy.


Start główny był podzielony na pięć grup, wypuszczanych co minutę.
Najpierw był start mistrzów na dystansie maratonu


Po minucie, za mistrzami, panowie, a po kolejnej minucie panie również na dystansie maratonu. Następnie panowie i panie na dystansie półmaratonu.
Takie rozwiązanie było bardzo dobre, gdyż na rolkach jedzie się z dosyć dużą prędkością i mniejsze grupy to mniejsze ryzyko wypadków.
Pierwsza osoba z półmaratonu dotarła na metę z czasem 40:56, a pierwszy maratończyk z czasem 1:09:03, w 3 sekundy później niż 133 osoba kończąca półmaraton.
Od tej pory maratończycy i półmaratończycy na metę wjeżdżali razem.
Pierwsza siódemka w maratonie to obcokrajowcy. Polacy zajęli dopiero pozycję 8, 9 i 10.

Czym się różnią rolki rekreacyjne od sportowych???



To jest podobnie jak w łyżwach. Rekreacyjne są podobne do łyżew hokejowych. Mają wysoki but
i mniejsze kółka, a do jazdy szybkiej but jak łyżwy do jazdy szybkiej, jest niski, a kółka większe.
Dzięki tym zawodom odkryłem jeszcze coś.
Są rolki z trzema i czterema kółkami.


W rozmowie z profesjonalnymi rolkarzami ustaliłem, że z czterema kółkami są trochę wolniejsze ale za to maja lepszą przyczepność do podłoża, a z trzema szybsze ale z mniejszą przyczepnością i są dopuszczone tylko do udziału w zawodach. Jako treningowe są tylko z czterema kółkami.

Oglądając te zawody zamarzyło mi się kupić rolki i spróbować się w tym sporcie.
Była by to odskocznia od biegania. Oczywiście amatorsko, a nie sportowo.

Grażyna:
Nie... no po prostu nie nadążam!
Wypuścić chłopa na nowe doznania i już ma plan, ROLKI!
Ale ok, i to przeżyję, ja zabijać się nie mam zamiaru, to nie moja bajka.
Nigdy nie nauczyłam się jeździć na łyżwach, wrotki opanowałam "tak se" (kolana zdarte do krwi ostatniej), więc nie będę ryzykować. Tym bardziej, że nawet z roweru potrzfię spaść w pokrzywy 👀
Wzięłam pod pachę młodzież i powędrowaliśmy do Jacka (i Kamila, bo też "ciężko" pracował 😅) popatrzeć jak panowie wyglądają i jak wygląda taki maraton.
Jacek był tak ważny, że nawet się nie uśmiechnął na mój widok (no bo poco skoro codziennie mnie ogląda 😁), za to świetnie eksponował swoje plecy...


No cóż... obejrzałam je sobie i poszłam.
W drodze powrotnej zaczęli nas mijać rolkarze 😊
Oj było na co popatrzeć! Te smukłe ciała z jędrynymi pośladkami... 😜


(film będzie dostępny jak uda mi się go zmniejszyć 😕)

Fajnie było tak sobie popatrzeć, na ładnych panów i piękne panie, i w zupełności mi to wystarczy.
A skoro Jacek chce spróbować swych sił na rolkach... przecież jest wolnym człowiekiem i ma prawo do realizacji marzeń. Tylko czasami chochlik mi się włącza... ale przemilczę ten fakt 😈
Dzień należał do całkiem przyjemnych, choć skończył się o 22.30, bo dopiero wtedy skończyli sprzątać po maratonie.
Ale ja się nie nudziłam...



Jacek:
Następnego dnia pojechaliśmy na bieg VI Kolbudzka 10.
Trasa była dosyć dobra (można powiedzieć szybka) chociaż miała też przewyższenia.
Po pierwszym kilometrze Fado oglądał się na mnie i pewnie zastanawiał dlaczego nie biegniemy (był zbyt duży tłok aby przyspieszyć), ruszyliśmy do przodu i dałem się pieskowi wykazać.
Na 318 osób, które dobiegły do mety, my byliśmy na pozycji 136 z czasem 46:48/46:25.
Zastanawiałem się nawet, czy to na pewno pełne 10 km.
Wiem że cykl "Kaszuby Biegają" nie jest niczym znanym w Polsce, ale może jak ktoś znajdzie się w tym czasie w okolicach, to warto spróbować. Trasy dość wymagające, ale fajne i urocze krajobrazowo.




Grażyna i Jacek

22 sierpnia 2018

Posucha


Bardzo dawno nas tu nie było. Nic ciekawego się nie dzieje, nie ma czym się podzielić.
W tym roku kontynuuję cykl biegów "Kaszuby Biegają" z tą różnicą, że teraz towarzyszy mi Fado.
Najpierw są wspólne przygotowania


Startujemy zawsze z końca


Przed startem, jak to na końcu, pośpiechu nie ma, jest czas na konwersacje i wymianę spostrzeżeń.



W trakcie biegu, jak się już trochę zluźni przesuwamy się stopniowo do przodu, by na metę wbiec w połowie wszystkich uczestników



Czasami z finiszem prawie frunąc 😝



i wielkim zmęczeniu tuż po...





Fado mógłby pewnie jeszcze dalej biec.
Dla niego moje tempo to truchcik.

Zakończyliśmy właśnie " Kaszubski Bieg Lesoków" było to 10 km, na których zazwyczaj robiono "życiówki"
Po starcie, mój pacemaker Fado, ruszył do przodu, uznając pewnie tempo końcówki stanowczo za wolne. Mijaliśmy innych zawodników korzystając z każdej luki pomiędzy nimi.
Na początku drugiego kilometra dotarliśmy do zawodników o tym samym poziomie biegowym co ja. Przez następnych 9 kilometrów widziałem plecy tych samych osób i nie mogłem ich w żaden sposób dogonić. Biegli identycznym tempem, aż do samej mety. Nie pomogło nawet przyśpieszenie ostatkiem sił na finiszu.

Pierwszy na metę wbiegł z czasem 32:53, pierwsza kobieta na 15 pozycji z czasem: 38:35.
Ja dopiero na 151 pozycji (na 285 osób) z czasem brutto 50:10, a netto 49:47.
50 minut i złamane i nie. Fado był pewnie sekundę szybszy, ale nie miał czipa 😉

Nawet gdzieś na trasie zostałem uchwycony przez ukrytego paparazzi


bez Fado niestety.

Dwie panie zamknęły bieg z czasem 1:13:22



 czyli nie najgorzej, limit na ukończenie biegu to 1:30. Gratulacje!!!!

Jacek