30 października 2016

Jesiennie.

Grażyna:
Im więcej lat wchodzi mi na kark, tym bardziej lubię i doceniam jesień.
Z dwóch powodów: za kolory i spokój.
Nie jakąś tam wielką ciszę na zewnątrz bo ulewy i wichury wcale ciche nie są, ale wszystko dookoła spowalnia i zasypia, więc i człowiekowi jakoś tak... spokojniej.
Natomiast kolory powalają swoją paletą barw :-)




Ich intensywność zależy od kąta padania słońca, albo chowania się go za chmurą.
Żadna pora roku nie może poszczycić się ta kolorową szatą ;-)

Jacek zbierał buczynę, a potem ją skubaliśmy :-P jak wiewiórki.



Dawno nie wędrowałam z aparatem, z różnych powodów, a dziś, gdy już zaczynałam się rozkręcać...

Szkoda, że łódka nie jest drewniana, bo klimatu mi zabrakło :-)

...po przejściu 1,5 km zaczęło padać... :-/
Szliśmy przed siebie, ale po chwili zerwała się ulewa i zdezerterowaliśmy. No nie potrzebne nam katarusy i inne takie :-)



Właściwie nie wiem czemu ma służyć ten post...


Może temu, że życie jest jak ścieżka na której są zakręty...
I warto zająć się tym co pod nogami, a nie tym co jest za zakrętem, bo możemy nawet do niego nie dojść.
Listopad jest dla mnie tym zakrętem w który wchodzę i zupełnie nie wiem jak zakończy się wyjście z niego.
Żadnych planów! Tylko to co życie przyniesie :-)

Jacek:
Miał być spacer wokół Jeziora Przywidzkiego.
Pierwszy tej jesieni.
Miał, bo pomimo początkowego słońca i pięknych kolorów jesieni, po 20 minutach wędrówki złapał nas deszcz i zakończył naszą wycieczkę.
Plany planami, a rzeczywistość...?
Wracając w deszczu do auta pomyślałem już któryś raz z kolei: żyjmy tak jakby jutra miało nie być, dniem dzisiejszym, pielęgnując wspomnienia.
Życie i tak nieustannie weryfikuje wszystkie NASZE plany, niekoniecznie na naszą korzyść...

Obudź się i żyj! 

Grażyna i Jacek

20 października 2016

AmberExpo

Jacek:
16.10.2016 w Gdańsku odbył się już o raz trzeci Półmaraton AmberExpo,
(fotki zapożyczone z neta)



 z nieporównywalnie innym medalem niż w zeszłym roku



Nie brałem udziału w półmaratonie, ale pobiegłem w biegu towarzyszącym na 5 km.
Był to mój pierwszy i ostatni bieg zorganizowany w tym roku.
Na piątkę dotarło do mety 455 osób, czas na ukończenie biegu 60 minut.
Pomimo, że stanąłem 10 m za linią startową, przez pierwsze 20 metrów musiałem się przebijać przez "spowalniaczy, co nie było łatwe. Raz z jednej, innym razem z drugiej strony, trzeba było szukać luki by się przepchnąć. Gdy już mi się to udało, biegłem do samego końca w tej samej grupie, w stałym tempie ok 5:26 min/km.
Na metę dotarłem jako 186 z czasem 27:13 netto. Dobry wynik, biorąc pod uwagę moje treningi, a właściwie ich brak. Nastawiłem się psychicznie na złamanie 28 min i się udało. W tej chwili już nie czas jest ważny, ale by w ogóle ten dystans dać rady przebiec.

Grażyna:
Od 2 tyg Jacek prosi, żebym COŚ skrobnęła na temat tego biegu, takie tam "okiem kibica" :-)
A przecież tak trudno zebrać się do czegokolwiek, gdy wstaje się o 5 i wraca o 17... :-P

Swoją tęsknotę do biegania musiałam mocno uśpić, ale przy takich imprezach wychodzi ze mnie
z siłą lwa.
Patrzę na tych wszystkich ludzi i dokładnie wiem co myślą, czują i do czego dążą i o ile nic ich po drodze nie zatrzyma.
To był chłodny dzień, przenikliwy, zimny wiatr i prawie 5 tys ludzi uśmiechniętych od ucha do ucha, zachowujących się jakby zimno ich nie dotykało :-D
Piękny jest ten stan euforyczny u biegaczy...
Tym razem udało mi się go mocno poczuć, nawet jeśli nie mogę biegać.


Foty jakości telefonicznej, ale stan ducha i umysłu pokazują idealnie ;-)

Przed startem


START!




META :-)
Meta w hali AmberExpo to fajny pomysł przy niefajnej pogodzie :-)





Patrzę na tych ludzi i wiem, że bieg to nie tylko sport, to także stan ciała i umysłu.
Kiedyś prosiłam Jacka żeby biegał ze mną, twierdził, że nie da rady...
Teraz daje radę i widzę, że właściwie nie jest w stanie zrezygnować i choć raz w tyg wciąga buty i lata :-)
A ja?
Pozostanę wierną kibicką i partnerką z odwieczną nadzieją na powrót...



Grażyna i Jacek