25 marca 2018

Niania.


Od jakiegoś czasu, kilka dni w miesiącu, spędzam w żłobku.
Nie żebym aż tak w rozwoju się cofnęła, ale faktycznie atmosfera tego miejsca sprzyja dziecinnieniu😊
Dzieci jak to dzieci, różne są i trzeba się nimi zająć na tyle dobrze, żeby z nudów głów sobie nie pourywały.
To jakoś ogarniam...
Ale najlepiej ogarniam siebie! 😜
Bo kto mi zabroni poleżeć na dywanie - przecież leżę tam dla dzieci.
Chodzenie na czterech też jest całkiem niezłe.
No a najlepsza jest wyspa sensoryczna, siadam sobie na jej końcu i asekuruję dzieci.
Zajęcia muzyczne to rewelka, dosłownie fitness z dopłatą!
Po trzech dniach śpiewania, gadania, czytania, modulowania głosem zaniemaga moje gardło.


Zastanawiałam się na czym polega fenomen zajmowania się z tak stoickim spokojem kilkorgiem dzieci, a wielkim wkurwem i pianą na ustach nad np jednym swoim... 👀
Oczywiście wiem!
Swoje mam 24 h/7 dni w tygodniu (tzn miałam, już wyrosło), a te grzdyle tylko miewam pod swoją opieką i nic mnie z nimi nie łączy.
Nie będę ich usypiać, zabawiać po 17, ani wstawać w nocy gdy nie mogą spać. Mam już to za sobą.
Jasne, okazuję im uczucia, przytulam, śpiewam, czasami fuknę, ale nadal nie ma w tym bezpośredniego powiązania. Jesteśmy razem od - do 😉
Przez zupełny przypadek zostałam też nianią na godziny.
I fajnie, bo i Maciuś jest super


Najbardziej jednak tęsknię do moich pierwszych podopiecznych, po przeprowadzce tutaj.
Byłam z nimi troszkę ponad rok, ale czas płynie nieubłaganie i panienki ruszyły do przedszkola.
Wpadam do nich gdy chorują, ale na szczęście zdarza się to rzadko 😊


Zastanawiam się dlaczego kieeeedyś nie wpadłam na pomysł skończenia szkoły w tym kierunku, ale odpowiedź przyszła szybko: nie miałam tyle cierpliwości co dziś.
Mimo wszystko odpowiedzialność za cudze dziecko jest ogromna. Każdy rodzić chce, aby to jego dziecko było najważniejsze i takim pępkiem wśród innych, ale tak się nie da.
Jedna opiekunka ma "pod sobą" 5 dzieci i każde potrzebuje mieś suchą pieluchę, pełen brzuszek, mieć zapewnioną potrzebę bezpieczeństwa i po trochu miłości.
Nie może być tak że Mała państwa X będzie ważniejsza niż Młoda państwa Y.
Każda z nas to wie, z rodzicami bywa różnie.
W naszym żłobku są kamerki, więc rodzice mogą patrzeć od 7 do 17 na swoje pociechy, ale już widzę jaką mają radochę jak widzą nas pajacujących



Lubię swoją pracę nawet jeśli jest tylko na chwilę.





Grażyna

8 marca 2018

Zrzędzenie.

Jacek:
Zrzędzić - w męczący sposób narzekać, krytykować.


Kiedy bylem dzieckiem zastanawiałem się dlaczego starszym ludziom wszystko przeszkadza. Krzyczeli jak graliśmy w piłkę na podwórku, jak graliśmy w klasy czy gumę pod oknami itp, itd...

Teraz sam staję się "starszym człowiekiem" i zauważam u siebie, że też coraz więcej zachowań u innych mnie irytuje.
Może dzieci mi nie przeszkadzają, gdyż nie mam z nimi styczności. Nie ma dzieci w bloku w którym mieszkamy ani w najbliższym sąsiedztwie, nikt też z dziećmi nas nie odwiedza, ale ogólnie od tych krzykaczy wolę trzymać się z daleka 😂

Drażni mnie jak widzę "ciołka" obsikującego przystanek autobusowy lub prezentującego swoją wątpliwą  twórczość na murze budynku.
Wkurza mnie kierowca stojący na światłach, w którego oczach tęsknoty za rozumem nie widać, pali papierosa przy otwartym oknie i rzuca peta gdzie popadnie. Nie interesuje go, że może trafić w inne auto lub przechodnia.
Do szału doprowadza mnie sąsiad, który siedzi w oknie, pali papierosy, a pety rzuca za okno.
Wiosną, gdy śnieg stopniał było na gęsto petów na trawniku. Tak samo przed wejściem na klatkę schodowa.

Zastanawiałem się nad przyczyną takiego stanu rzeczy i tak sobie myślę, że z wiekiem po prostu zmniejsza się odporność i tolerancja na wszechobecną głupotę.


Grażyna:
Och... Ty mój starszy człowieku 😃
Z wiekiem więcej się widzi i rozumie. Nie ma już w nas tej dawnej buńczuczności, wiemy, że nie wszystko od nas zależy.
A to co zależy, należy szanować i dbać, żeby inne pokolenia miały z czego korzystać.
Mnie akurat dzieci nie denerwują, bo z nimi pracuję, ale swoich, małych, mieć bym już nie chciała.
Praca z nimi i nad nimi czasami wydaje się być syzyfową, a konflikt międzypokoleniowy był, jest
i będzie.
My zapominamy jak to było...
Oni nie wiedzą jak to jest...
Na ogół wydaje mi się, że jestem baaaardzo spokojna i opanowana, ale czasami wygląda to tak...


Bo przecież takie jest życie, niesie za sobą mnóstwo emocji i tylko od nas zależy jak pozwolimy sobie na ich przeżywanie 💕




Grażyna i Jacek