Co
2 lata muszę badać serce. Niedawno robiłem nawet test wysiłkowy,
kardiolog stwierdził, że jest OK. Spytałem czy mogę sobie
biegać do 20 km... On, że biegacze krócej żyją. Zdziwiłem
się trochę bo już Sokrates 2,5 tyś lat temu stwierdził, że „ruch
to życie, bezruch to śmierć”
Można polemizować z lekarzem. „Biegacze krócej żyją”... miał na myśli sportowców
wyczynowych (zawodowców), tylko czy i w tym przypadku miał
rację?
Dzisiejsi
zawodnicy nawet jeżeli stają się wyczynowcami w wieku 15 lat to ich
kariera trwa średnio 20 lat, później przechodzą na sportową
emeryturę. Jeżeli oprócz mięśni używali też głowy (i tu
nie mam na myśli używania głowy na ringu bokserskim, by ją
przeciwnik okładał pięściami) to są ustawieni i mogą, żyć z
tego co wypracowali. A np. ktoś kto pracuje w sklepie, zaczął
pracę w wieku 20 lat, po kolejnych 20 noszenia skrzyń z towarem,
gdy wysiadają stawy, kręgosłup i inne części ciała nie ma
szansy przejść na emeryturę, musi jeszcze kolejnych 25 lat pracować.
Czyja praca jest tu bardziej degradująca dla zdrowia? Sportowca czy
tej ekspedientki?
Po kilkunastominutowej rozmowie z panem doktorem i
przedstawieniu za i przeciw udało się wyciągnąć część wspólną,
każdy ruch nawet bieganie jest OK, tyle że bez przesady.
Po wizycie poszperałem
w dostępnych wynikach badań różnych naukowców na
które udało mi się natrafić.
Do czego doszedłem.
Sport jako
sport wyczynowy, gdzie przekracza się możliwości ludzkiego organizmu
bijąc za wszelką cenę rekordy, faktycznie nie jest zdrowy ale ruch
jako ruch?
Aktywność fizyczna nawet niewielka,
ale regularna, ochroni przed chorobami układu krążenia,
oddechowymi, metabolicznymi. Dobry jest każdy ruch, ale ważne by
angażować jak największą grupę mięśni. Dlatego tak dobre jest
bieganie, bo podczas biegu pracuje 80-90%
mięśni szkieletowych, a jeszcze lepszy jest nordic walking, który
uaktywnia ponad 90%
wszystkich mięśni. Uczeni w Kopenhadze, którzy
przeanalizowali styl życia 20 tyś. Duńczyków, obliczyli, że
osoby, które się nie ruszają będą żyły o 5-6 lat krócej.
To samo stwierdzili amerykańscy naukowcy, którzy przebadali
80 tyś amerykanów. Odkryli, że codzienna dawka ruchu jest
równie skuteczna jak leki obniżające poziom cholesterolu.
Gdy ćwiczymy, biegamy czy maszerujemy, mięśnie naciskają na
naczynia krwionośne i masują je, co poprawia krążenie. Drobne
naczynia krwionośne rozszerzają się, a na tych większych nie
tworzy się tak łatwo blaszka miażdżycowa, która mogłaby
zatkać światło naczynia i uniemożliwić przepływ krwi.
Podczas aktywności fizycznej
wzmacniamy też serce. Bije ono wolniej – więc tętno spada –
ale przy jednym uderzeniu wyrzuca więcej krwi. Komórki są
lepiej odżywione, a jednocześnie sprawniej usuwane są z organizmu
trójglicerydy i cholesterol, których zbyt wysokie
stężenie prowadzi do chorób wieńcowo-naczyniowych. Jeżeli
regularnie ćwiczymy, możemy sobie nawet pozwolić na niezdrowe
przekąski (bez przesady oczywiście).
Badania w USA wykazały, że u
osób z nadwagą, uprawiających regularnie sport, ryzyko
przedwczesnej śmierci jest o połowę mniejsze niż u ludzi
szczupłych, ale prowadzących siedzący tryb życia.
Próbowałem skłonić swoich
kolegów z 3 cyfrową wagą na podniesienie tyłka z fotela ale
tyłek był jednak zbyt ciężki i moje próby spełzły na
niczym.
Ruch zwiększa też odporność.
Wystarczy ćwiczyć na siłowni, aerobik czy biegać cztery dni w
tygodniu przez 40 – 50 min by nie chorować na grypę czy
przeziębienia.
To akurat mogę potwierdzić na własnej osobie. Od kilku lat ani ja ani Grażynka nie mieliśmy nawet przeziębienia, nawet zwykłego kataru :-)
Podsumowanie dla mnie jest TYLKO jedno...:
Jacek
Zostawię łapkę bo zgadzam się z tym w 100% ;o) Angelika
OdpowiedzUsuń