3 sierpnia 2014

Szlakiem Mazurskich Legend - "Tajemnicze kroki" (14)

Ta legenda (rzeźba) została umieszczona przy drodze z Pozezdrza do Kut. droga prościutka, lekka, łatwa i przyjemna :-)


"Nad jeziorem Głęboka Kuta porasta gęsty maliniak, który czasami dzieci odgarniają bo i do Stręgielka przez Przytuły było bliżej i miło popatrzeć jak leszcze chlapią ogonami w toni jeziora. I nie było czego się bać, skoro tylko nocą straszy. A straszy, oj straszy!
Nikt z tych, którzy na własne uszy słyszeli kroki i tupanie na ścieżce, nie ośmielił się dołączyć do niewidzialnego nocnego pochodu. Najgorsze, że już pierwszy odgłos kroków powoduje milknięcie szczekania psów, nawoływania łysek i perkozów, gra świerszczy i zgrzytanie derkacza...
Nawet wiatr ustaje.
Dawno temu na lud mazurski zaczęły spadać klęski. Najpierw deszcze łamały i topiły zboża, potem żar słońca zamienił ziemię w skałę, a gdy wreszcie późnym latem ludzie wyszli w pole, aby zebrać to co pozostało, poczuli wielką niemoc. Ręce omdlewały, nogi się uginały, w chatach padali na ławy, łóżka, podłogi, a żar rozsadzał piersi i głowy. Przed oczami wirowały pająki, kiecki czarownic, z kątów patrzyły oczy ropuch. Potem wszystko oddalało się, cichło i słychać było tylko pochlipywanie dzieci i zawodzenie kobiet nad zmarłymi.
Morowa zaraza, czarna śmierć nie wybierała. Umierali starzy i młodzi, całe rodziny.
Na cmentarzu w Kutach przybywało mogił. Najpierw odprowadzano bliskich ze śpiewem, potem zabrakło trumien i śpiewających.


Ojcowy obyczaj nakazywał, aby każdy na ostatnią drogę był wyprawiony po bożemu: chłop - w kapelusz ze słomy bądź z trzciny, chustkę do nosa, żeby otrzepać piach z portek i grzebień, aby czuprynę zaczesać. Kobietom narzucano czarną chustę z frędzlami, a pod głowę kładziono grzebyk i blaszkę wygładzoną bądź lusterko, by przejrzeć się mogła zanim stanie przed Najwyższym Sędzią.
Ci ostatni, co w samotności umierali, nie mieli już kapeluszy, nie miał kto odprowadzić ich na cmentarz, a ich myśli kierowały się w stronę Stręgielka, gdzie na kołkach wisiały kapelusze, których nie miał kto odebrać.
Niepokój. To uczucie znane nie tylko żyjącym.
Dusze zmarłych odbierają niepokój znacznie głębiej, bo tylko on im pozostał. Wszystkie radości i troski żywych uleciały wraz z ostatnim tchnieniem.
Ci co odeszli bez nakrycia głowy, jakby nadzy i niegodni, schodzą na ziemię w poszukiwaniu tego, czego nie otrzymali na wieczystą drogę. Ścieżkę do kapelusznika pamiętają, tylko dalej, za Przytułami, drogi im się mylą.
Kiedy pełnia księżyca odchodzi niespokojne dusze rozpoczynają swój odwieczny pochód: klepią drewniaki, stukają buty, plaskają kapcie... I tak aż do świtu.
Czy dotrą kiedyś do chaty kapelusznika i zdejmą z kołka zamówiony kapelusz?
A jeśli nie ma już chaty, ani kapelusznika? Nadal pozostanie niepokój?
I będzie trwał wiecznie...?"



Grażyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz