Przez ostatnie 2 miesiące przygotowywałem się do biegu na 10 km pod kątem skrócenia czasu do 50 minut. Niestety, teraz na wyjeździe, treningi zostały zawieszone. Nie mam werwy na trenowanie. Dużo roweru i brak moich ścieżek biegowych, brak jakichkolwiek ścieżek biegowych. Bieg przez miasto chodnikiem, wdychając spaliny, albo 20 minutowy dojazd w miejsce gdzie można by było pobiec, zniechęca mnie skutecznie.
Korzystając z okazji, że jestem w mieście, gdzie odbywają się biegi Parkrun, postanowiłem chociaż takie treningi robić.
Sobota 16 sierpień. Mój drugi Parkrun.
Ruszyłem z tłumem. Pomimo iż mój pierwszy kilometr był najszybszym to byłem co chwilę wyprzedzany. Okazało się, że ci szybsi wyprzedzili mnie na początku biegu i później już prawie roszad nie było.
Na metę dobiegłem z czasem 25:09, wynik poprzedniego i zarazem pierwszego mojego Parkrun poprawiłem o 14 sekund to, niestety, za wolno przebiegnięte aby zrobić planowane 50 min w biegu na 10 km...
No cóż, moja dyszka jest dopiero 30 sierpnia, zobaczymy.
Grażyna:
Wspieram, szukam planów, pilnuję, kibicuję... i czekam na zdrowe nogi.
Ale każda próba, choćby spacerowa (biegowe zawiesiłam do kwietnia 2015), odbiera mi nadzieję.
Wczoraj był długi, 20 km spacer, dziś ledwo chodzę.
Być może geny już nigdy nie pozwolą ruszyć mi biegiem przed siebie... W mojej rodzinie pokoleniowo wysiada nam układ ruchu :(
Ciężko jest, gdy zna się smak ścieżek biegowych, atmosferę startów, radość z pokonywanych słabości, a teraz patrzę tylko na sukcesy Jacka, z boku.
Może tak byś musi...?
Grażyna i Jacek
Głowa do góry. Trzeba mieć nadzieję... :-)
OdpowiedzUsuńJa tam nieustannie kciuki mam zarezerwowane na Twoje bieganie :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuń