Na minioną niedzielę zaplanowaliśmy wycieczkę do Władysławowa.
Ruszyliśmy zaraz po śniadaniu do Brzeźna bo tam nad morzem jest ścieżka rowerowa. Ulicami trójmiasta nie można jechać bo jest zakaz a wyznaczone drogi dla rowerów na chodniku przeważnie, wołają o pomstę..., a tam gdzie one są, na jezdni są zakazy.
Nie wiem jak to odbierają inni rowerzyści ale dla mnie przejechanie miasta chodnikiem jest strasznie frustrujące i często się zastanawiam czy ci co te ścieżki projektowali, tak bardzo nienawidzą rowerzystów by ich skazywać na takie katusze. Przecież dzięki rowerzystom zmniejsza się ruch samochodów, a przez to korki i spaliny. Powinien być wyznaczony pas jezdni, a nie kawałek chodnika...
Grażyna:
Cierpliwość... to zaleta, której na pewno Ci brakuje.
Jest jak jest i trzeba się cieszyć tym co jest.
Też nie przepadam za wielkimi miastami (choć właśnie w takich spędziłam 3/4 swojego życia), ale wiem, że za chwilę wracam na moją wiochę i będzie ok ;-D
Teraz uszczęśliwiam wszystkich dookoła, padając ze zmęczenia i frustracji na "pysk".
Jacek:
Przejechaliśmy Sopot i tam ścieżka rowerowa kończy się piaszczystą plażą. Wiedzieliśmy już, że trzeba rowery wtaszczyć po stromych schodach i kontynuować jazdę lasem.
Tak dojechaliśmy do Gdyni, szukaliśmy jakiejś wskazówki. Był kierunek na Hel, ale tylko obwodnicą gdzie są zakazy jazdy rowerem. Krążąc po Gdyni szukaliśmy wyjazdu na nadmorską ścieżkę rowerową (prawdopodobnie jest i prowadzi aż do Świnoujścia) nie znaleźliśmy żadnych wskazówek. Skorzystaliśmy nawet z nawigacji, lecz ta wyprowadziła nas w pole. Dla mnie to koszmarne miasto i na dzień dzisiejszy jestem pewny, że już tam nie pojadę, a jak się będę jeszcze kiedyś wybierał do Władysławowa to pojadę przez Kaszuby.
Umęczeni szukaniem drogi i stratą czasu zajechaliśmy na Gdyński skwer i postanowiliśmy wracać do Gdańska.
Po wyjechaniu z nadmorskiej ścieżki rowerowej do miasta najechałem na drobinkę stłuczonej butelki i to był już koniec jazdy. Miałem ze sobą zapasową dętkę, ale postanowiliśmy 6 km iść pieszo. Szkło butelki zrobiło tak dużą dziurę, że do wymiany jest także opona.
Na tym rowerowy weekend się skończył.
Grażyna:
Chciałabym cieszyć się pobytem w 3-Mieście, a ciągle jest coś nie tak...
Przykro i smutno jest najbardziej, gdy we własnym, dorosłym facecie nie ma się oparcia... i gdy zmienia się on w cyklicznego marudera :-/
Jacek:
Poszliśmy jeszcze popołudniu przegonić Luśkę, bo kondycję ma słabiutką. Przebiegła z trudem 200 m, nie nadążając nawet za moim szybszym truchtem. Jednak 8 lat to już chyba nie wiek dla psa na ćwiczenie kondycji do biegania jak przez całe swoje życie tego nie robiła.
Grażyna:
Luśki nie zamieniłabym na nic na świecie, nawet gdyby miała 100 lat!!!
Dla mnie to najcudowniejszy pies, a gdy nie ma siły na wędrówki noszę ją w plecaku :-D
Jutro Lusia zostaje w domku i odpoczywa, a my będziemy się włóczyć po ZOO (i nie tylko) tym razem korzystając z komunikacji miejskiej ;-) Daaaaaawnoooooo tego nie robiliśmy ;-P
Grażyna i Jacek
Uśmiałam się czytając o Waszych perypetiach związanych z wyjazdem z Gdyni. My z Maciejem w pewnym momencie straciliśmy nadzieję na opuszczenie Gdyni :-) Dwa razy dotarliśmy do obwodnicy :-) a później jakimś cudem udało się i Gdynię opusciliśmy. Nawigacji od tamtej pory nie włączyłam aż do Kołobrzegu :-) Całuję.
OdpowiedzUsuńJestescie w moich okolicach ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGrażynko, a Wy w trójmieście jesteście??? Jeju i moje ukochane miasto Was tak źle przyjęło??? Moja Gdynia.. ??? Powiem ci w sekrecie, ze tez już mnie meczy trochę.. jak zajeżdżam tam, to wracam wymęczona jak pies.. Rumia rozpieszcza swoboda na chodnikach.. :) Czytam Cię na V..ale nie mogę dodac komenta bo zapomniałam hasła do konta :(... musze coś pokombinować.. ze zmianą , albo przypomnieniem.. Dlugo będziecie?? Kasia.. :) alien
OdpowiedzUsuńwiek Lusi nie ma tu do rzeczy lecz jej wzrost. mój pies biegł za mną 20 km, ale był 3x większy. Uśpiony w wieku 8 lat, bo rak go zabił, także nie sądzę, że wiek, bo on by jeszcze przebiegł z 1000 kilometrów. Poza tym FACET ma rację, też bym się wkurzała na takie niedogodności ścieżek rowerówych. Tu to nie do pomyślenie, ja z miasta do miasta jadę ścieżką rowerową i to ulicową :D Także rozumiem frustracje FACETA, bo rower to ma być przyjemność i jazda a nie szukanie ścieżynek i dźwiganie roweru. no, ale ja też urodzona zrzęda jestem :))) TRzymacje się, zparaszam na moje ścieżynki, góry etc.
OdpowiedzUsuńKochani, jak wiecie niedawno i my tam kręciliśmy na rowerach. Ja wspominam jednak miło ten przejazd.Fakt, wypasionych ścieżek rowerowych nie ma, ale miejmy nadzieję, że idzie ku lepszemu. Ten szlako międzynarodowy rowerowy R10, którym zapewne próbowaliście jechać jest piękny. Czasem trzeba "na czuja" jechać, bo zapomnieli na rozdrożach go oznaczyć ;-) Z tego co wiem to prowadzi on dookoła Bałtyku.... niezłe wyzwanie ;-)
OdpowiedzUsuńNo fakt że czasem trudno się odnaleźć i wyszukać odpowiednią drogę ;) ale z Redy mamy juz tą trasę zjechaną kilka razy. Tak samo z Redy do Gdyni. Pozdrawiam jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńojej jak się narobiło- to nie tylko ja nie dotarłam- Karolcia
OdpowiedzUsuń