Jacek:
Gdy dojedziemy już do Kut, mamy cztery rzeźby w zasięgu wzroku.
Obraz Krakowa, z którym Mateusz był związany od dziecka, i obraz dworu króla Stefana Batorego, który obdarzył go wysoką godnością i zaszczytami, boleśnie mu się oddalały i bladły. Czy w sercu został żal za minionym? Chyba nie, wszak Mateusz sam wybrał taki los. Za wierną służbę, król obdarował go majątkiem w odległych Kutach.
Gdy dojedziemy już do Kut, mamy cztery rzeźby w zasięgu wzroku.
Obraz Krakowa, z którym Mateusz był związany od dziecka, i obraz dworu króla Stefana Batorego, który obdarzył go wysoką godnością i zaszczytami, boleśnie mu się oddalały i bladły. Czy w sercu został żal za minionym? Chyba nie, wszak Mateusz sam wybrał taki los. Za wierną służbę, król obdarował go majątkiem w odległych Kutach.
Mijały wiosny, ciepłe lata, złote
jesienie i zimy tak śnieżne a mroźne, że podobnych w Krakowie nie
było.
Celestyn rósł. Poznawał
zakamarki obejścia, wsłuchiwał się też w głosy dobiegające ze
szkoły, czasami podchodził bliziutko by nie uronić żadnego słowa.
Wieczorami królowała Amelia –
kucharka, kazała się wsłuchiwać w lekkie odgłosy kroków
za oknem, mówiąc, ze duch białobrodego starca szuka swoich
śladów i pustelni. A żył on dawno, może sto lat, albo
więcej – ciągnęła kucharka. Miał on krzyż Chrystusowy na
piersi, ale mowa jego nie nasza, no i szata dziwna, szara, do ziemi,
„kutio” zwana i może od niej poszła nazwa wsi. Celestyn
słuchając zamierał w lęku.
Kiedy Celestyn sam próbował
czytania to był moment w którym ojciec dostrzegł spełnienie
swoich gorących pragnień i zaczęła się nauka. Najpierw 2 lata w
Kutach pod czujnym okiem Mateusza, następnie w Węgoborku. Stąd też
do Kut wieści o dużych postępach, jego pilności i wielkich
zdolnościach, szczególnie do łaciny i greki. Przed
Celestynem stanęły otworem podwoje prześwietnej Akademii
Albertańskiej.
Pomimo wojny jaką król polski
Zygmunt III Waza toczył ze szwedzkim Karolem IX, o tron północnego
kraju, Celestyn wyruszył do Królewca – stolicy księstwa
pruskiego. Przez dostojnego starostę węgorzewskiego, Andrzeja
Kreyztzena, który bawił w Królewcu i zainteresował
się wzorowym studentem z jego terenu, przekazał Celestyn informację rodzicom, zapewnienie o synowskiej pokorze i szacunku oraz
spodziewanym wyjeździe do Wittenbergi, potem Lipska i Gissen na
dalsze zgłębianie wiedzy.
Przed doktorem Celestynem Myślętą
otwierają się sale wykładowe europejskich uczelni. Wykłada,
teologię, filozofię,języki wschodnie. Do umiłowanego Królewca
wraca jako naukowa sława. Otrzymuje katedrę na miejscowym
uniwersytecie, wykłada hebrajski i teologię. Wśród licznych
zajęć dużo pisze i publikuje dzieła o tematyce teologicznej.
Odległe Kuty są już tylko jasnym i ciepłym wspomnieniem z
dzieciństwa. Zwłaszcza gdy dotarła wieść o śmierci sędziwego
ojca."
Grażyna:
Czytając tą legendę przypomniała mi się historia czwórki rodzeństwa, ludzi starszych od nas. Ich rodzice byli dość ubodzy, a do tego ojciec ciężko zachorował i nie było komu zarabiać na chleb. Do kościoła chodzili o różnych porach, bo jedni czekali aż wrócą drudzy, żeby założyć kurtkę czy buty brata/siostry... Wykształcili się wszyscy, cała czwórka ukończyła studia, a dwoje z nich Akademię Medyczną :-) co w tamtych czasach nie było takie proste, bo nie "produkowano" magistrów, inżynierów czy doktorów na pęczki. Student to był KTOŚ!
Rodzice powtarzali im, że nie mogą dać im nic, ale dopóki się uczą mają zapewniony dach nad głową i chleb.
Jeśli ktoś chce być kimś, to bieda i pochodzenie nie jest wytłumaczeniem dla zwykłego lenistwa... gorzej jeśli brakuje wiary w siebie.
Grażyna:
Czytając tą legendę przypomniała mi się historia czwórki rodzeństwa, ludzi starszych od nas. Ich rodzice byli dość ubodzy, a do tego ojciec ciężko zachorował i nie było komu zarabiać na chleb. Do kościoła chodzili o różnych porach, bo jedni czekali aż wrócą drudzy, żeby założyć kurtkę czy buty brata/siostry... Wykształcili się wszyscy, cała czwórka ukończyła studia, a dwoje z nich Akademię Medyczną :-) co w tamtych czasach nie było takie proste, bo nie "produkowano" magistrów, inżynierów czy doktorów na pęczki. Student to był KTOŚ!
Rodzice powtarzali im, że nie mogą dać im nic, ale dopóki się uczą mają zapewniony dach nad głową i chleb.
Jeśli ktoś chce być kimś, to bieda i pochodzenie nie jest wytłumaczeniem dla zwykłego lenistwa... gorzej jeśli brakuje wiary w siebie.
Jacek i Grażyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz