Cała trasa prowadziła lasem, początek był tempem zachowawczym by starczyło sił do końca biegu. Pierwsze 6 km poszło całkiem nieźle, na 7 straciłem dużo energii na dość długim, piaskowym podbiegu, przyśpieszyłem według planu od 8 km lecz sił mi starczyło tylko do 13.
Kilometr 13 był najdłuższy i najbardziej męczący z całego biegu, nogi były coraz cięższe i każdy krok był sporym wysiłkiem, przemęczyłem jeszcze 14 kilometr i udało się ostatkiem sił wysupłać energię na 15 kilometrze, który przebiegłem najszybciej.
Moja "trenerka" Grażynka jechała obok rowerem pilnując mojego tempa i "prowadząc" na czas 90 minut. Niestety, nie do końca się to udało ale z 91 min i 45 sek też jestem zadowolony ;) Przecież dopiero pierwszy raz przebiegłem tak długi dystans :D
Rok temu nawet do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek zacznę biegać... ;)
Jacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz