1 października 2014

Szlakiem Mazurskich Legend - "Zimowa noc Naderki" (24)

Do kolejnej rzeźby możemy jechać jak prowadzi ścieżka, brzegiem jeziora do Jeziorowskich, a tam kierunek na Czerwony Dwór z tym, że przed wjazdem do puszczy skręcamy na Możdżany. Jest to prawie w całości droga piaskowo-szutrowa i niestety, łatwo zabłądzić w puszczy, więc polecam pojechać na skróty asfaltem do Możdżan.
Jak dojedziemy do wsi to po lewej stronie wypatrujemy oznakowania do dzisiejszej legendy, a w prawo ukryty w zaroślach stoi "Czarny pies z Regułówki".


"Zima tego roku była mroźna, śnieżna i ciągnęła w nieskończoność. Smugi dymu z trudem przebijały się przez czapy kryjące strzechy chat. W chacie Naderki, nikt nie spał tej nocy, oczy domowników wpatrzone były na dopalającą się świecę i ciemną czeluść wnęki pod piecem gdzie zimowały kokosze. Kury zostały już zjedzone a gromadka dzieci wołała "jeść, jeść, jeść!" Naderka od wielu dni nie wychodził do lasu to i zarobione miedziaki dawno się skończyły.
Którejś nocy gdy śnieżyca ustała tylko mróz zeszklił świat, Naderka wracając strudzony usłyszał dziwny głos dochodzący z przydrożnej krzewiny. Przeraził się. Ratuj mnie, ratuj człowieku bo tu zamarznę. Śnieżna pustynia, żywej duszy... Raaatuj skrzyło niewidzialne.
Drwal ujrzał w krzaku przycupniętą czarną kurę. Dziwna to była kura, ogromna ze skrzydłami jastrzębia, nogami bociana i oczami błyszczącymi jak gwiazdy.
Odpłacę hojnie za twoje serce i litość okazaną wynagrodzę sto-krotnie. Chłop zabrał kurę do chaty. Może zniesie jajo a może i nie, jak nastanie ciepło, odleci na dworskie bo dziwne to ptaszysko, inne niż chłopskie - mruczał do siebie.
- A na cóż nam ten potworak? - krzyczała kobieta. W worku tylko garść ziarna a ty jeszcze jeden dziób przywlokłeś...
Kto słyszał aby ptak skrzeczał ludzkim głosem, złe przyniosłeś...
Ulituj się tato - wymamrotał najmłodszy. Tam zimno, zamarznie. Daj jej parę okruchów - podziel się.
Udobruchany drwal wcisnął ptaka pod piec. Gospodyni zakrzątnęła się koło miski, dzieci koło łyżek, drwal rozpoczął modlitwę przed jedzeniem.
       Kiedy senność zaczęła ogarniać domowników, a szorstka słoma w łóżku nęcić niczym królewskie puchy, smuga światła strzeliła z pod pieca.
Gore! - jak błyskawica przemknęło przez głowę Naderki. Skoczył z ławy, nachylił się, zajrzał w rozświetloną wnękę i zamarł.  Na glinianej polebce, leżało duże, błyszczące jak słońce jajo.
To jest złote jajo przemówiła kura, będziesz bogaty. - Płacę ci za dobroć, ufność, za opiekę nad potrzebującymi. Od dziś jesteś bogaty...
       Mimo słów o bogactwie w izbie zawiało grozą tajemniczości. Dzieci skulone w słomianej pościeli wstrzymały oddech, gospodyni drżącymi rękoma naciągnęła falbany czepca, drwal opadł na zydel i trwał tak z głową w dłoniach. Na stole dopalała się świeca.
Gdy świt rozjaśnił mroźne malunki okienek, a ziąb zaczął wkradać się do izby, kobieta podjęła decyzję. - Wynieś ją natychmiast! Zanieś kokoszę z jej cudacznym jajem w miejsce skąd ją przyniosłeś. To nie dla nas. Urągliwe dobro nie może gościć w naszym obejściu. Czarnych kokosz miejsce na okorowanych grzędach, ogaconych kurnikach, o tam - tu wskazała ręka kierunek dworu. - Tam kury znoszą złote jaja.
      Chłop wyciągnął kokosze spod pieca, złote, gorące jak żar jajo wsadził za pazuchę i wyszedł.
Mróz poranka ścinał oddech. Naderka jeszcze się zastanawiał, jeszcze zatrzymał, chciał zawrócić, przez moment zapragnął ukryć skarb pod połę kapoty i ujść z nim daleko, tam gdzie żyje się lepiej, bez ciągłych utrapień i biedy. Ale czy jest takie miejsce na świecie?! A jeśli tak, to kto je wskaże? Te i inne myśli sprawiły, że poczuł bolący ucisk w skroniach.
Złote jajo paliło pierś. Przyśpieszył kroku. Pod oszroniony krzak głogu posadził czarną kurę. Z wielką ostrożnością położył przy niej złote jajo.
- Znajdzie ciebie i przygarnie ktoś godniejszy ode mnie - szeptał.
- Jakiś ty głupi! Jaki z ciebie głupi Mazur - zaskrzeczała kura.
Naciągnął dłońmi nasuniętą na uszy czapę, obrócił się i ruszył na przycinkę".


Pewnie każdy jest stworzony do innego życia, nie dla każdego bogactwo, nie dla każdego bieda. Dlaczego 90% osób która wygrała fortunę w Lotto, przetraca ją bardzo szybko i jeszcze popada w długi, traci pracę i żyje gorzej niż przed wygraną? Nie każdy potrafi godnie przyjąć i wykorzystać dary losu. Dlaczego boimy się zmian? Nie korzystamy z nadarzających się okazji. Strach przed nieznanym.
Nasza bieda jest naszą, którą znamy i kochamy, nawet jak inni mają lepiej...

Jacek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz