23 października 2014

Przed próbą generalną.

Jacek:
Wujek (czyli ja :-P) z prawie 13- sto letnim Młodym, w sobotnie przedpołudnie pobiegł w III Wojewódzkim Biegu Doliną Raduni na 5 km, a dokładnie 5km i 200m,  ze Straszyna , gdzie akurat przebywamy, do Juszkowa.


To była najtrudniejsza trasa jaką do tej pory biegłem. Góralem nie jestem i 2 długie i strome podbiegi wykończyły mnie do tego stopnia, że dobiegając do szczytu ledwo już człapałem zamiast biec, za to na zbiegach próbowałem nadrobić.
Pomimo nazwy "wojewódzki" był to bieg regionalny. Nie wiem ile osób się zapisało ale na metę dotarło 138.
Zaraz po starcie "wyrwałem do przodu mijając "tłum" poboczem, gdyż za kilkaset metrów był bardzo wąski przesmyk, którym trzeba by się było przeciskać, czekając na swoja kolej, Młody pobiegł za mną. Na pierwszym kilometrze wyprzedziło nas sporo biegaczy, za to już do samej mety biegłem samotnie goniąc biegacza przede mną oddalonego dobre 10 m, za sobą kroków też nie słyszałem. Kamil mi się zgubił po drodze.
Pierwszy prawie kilometrowy podbieg umęczył mnie trochę i wybił z rytmu, za to na zbiegu gnałem ile sił aż do kolejnej górki. Tu już wspięcie się na szczyt doprowadziło mnie prawie do padania na nos. Kolejny zbieg już nie był taki szybki ale próbowałem trzymać tempo bo usłyszałem za plecami kolejnego biegacza. Przez około półtora km biegł za mną lecz niestety na 500 m przed metą wyprzedził mnie i osobę przede mną i wbiegł o 13 sek szybciej. Przed samą metą zrównałem się z panem którego goniłem cały bieg, by wbiec jednocześnie, lecz pan już 2 metry przed metą, zaczął wyhamowywać i wbiegłem na metę o krok przed nim z czasem 24:23 i sekundę szybciej.



Młody pomimo swojej życiówki lepszej o 1:34 min, dobiegł dopiero 2 min za mną, widać góralem też nie jest i te górki zrobiły swoje.


Na mecie prócz medalu



była jeszcze miseczka "swojskiego" żurku, prawdopodobnie z torebki :)


Podsumowując: impreza mi się podobała, a bieg był dobrym treningiem na siłę biegową.

Grażyna:
Moja rola zaczęła się od odebrania Jacka po pracy rano (autem), spod bramy firmy, aby jak najszybciej mógł trafić do domu (do łóżka). Jacek kończył pracę o 7 (po 24 godz), a bieg zaczynał się o 10.30. Następnie razem z Kamilem poszłam opłacić bieg i odebrać nr startowy.
Ok 9.30 podreptaliśmy wszyscy razem na start, gdzie zostawiłam chłopców zabierając ich kurki i z wielkim bagażem powędrowałyśmy z Lusią na metę. Trasa super podbiegowa! Nawet pomyślałam sobie, że nie wiem czy miałabym ochotę ją przebiec...
Przeszłam ją coś w ok 50 min, a dochodząc do celu zauważyłam pierwszego biegacza. Jego czas to trochę ponad 15 min :-) Spacer jest jeszcze lepszy niż bieg (czasami!) bo więcej się widzi :-)




Tylko słońca zabrakło...
Czekałyśmy z psicą na Jacka i Kamila i pierwszy raz nie poczułam tak do końca tej atmosfery biegowej... chyba psychicznie odcięłam się od tego świata i CHYBA mi z tym dobrze.


Obie z Lusią sporo miałyśmy tego dnia w nogach\łapach :-) Ja coś ok 20 km, ona 15...
Jej relaks wyglądał bajecznie :-D



Jacek:
W dniu wczorajszym zrobiłem 10 kilometrowy trening dla przyjemności ;-) a w niedzielę kolejny bieg. Taki mały sprawdzian...
Relacja po biegu.

3 komentarze:

  1. NO no Jacek! Super - Stronka również - bedę TU zagladał Pełny Szacun za Twoją pasje Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Niechcący usunęłam komentarz do Jacka :( Sorki Aga! Ale zdążył go przeczytać ;) Pozdrawiamy :-)

      Usuń