Nie chciałam szczęśliwości Połówka (i poniekąd mojej też, bo byłam zapalnikiem jego biegów) zagłuszać swoimi przemyśleniami i chwaleniem się.
A tak! Będę się chwalić! :-)
Muszę to zapisać czarno na białym, żeby nie zapomnieć...
Pisanie bloga - to pomysł Jacka, cykl Szlakiem Mazurskich Legend - to pomysł mój :-)
Parę lat temu przejechaliśmy ten szlak, kupiliśmy książkę Pani Tressenberg , zrobiliśmy zdjęcia, ale teraz mieliśmy NASZE miejsce, żeby się nimi podzielić.
Nawet do głowy mi nie przyszło, że legendy spowodują iż dostanę ciekawą propozycję...
Otóż pewnego dnia, pewna znajoma (uściski serdeczne Jolu :-*), z którą znamy się tylko z sieci (jeszcze nie miałyśmy okazji wypić wspólnie kawy), zaproponowała mi napisanie artykułu do biuletynu kulturalnego, wydawanego przez Gminny Ośrodek Kultury.
Temat miał być wakacyjny o zabarwieniu kulturowym.
Zaskoczenie było ogromne!
Po chwilowej radości i euforii, dopadło mnie zwątpienie i rezygnacja choćby z próby napisania czegokolwiek...
Bo co innego pisać sobie pamiętnik i wracać w nim do różnych tematów, a co innego pisać dla kogoś...
No ok, wiem, że to co tutaj piszemy jest dostępne wszędzie i nawet nie jestem w stanie wytłumaczyć dlaczego piszemy... ale pisanie konkretnego tematu dla kogoś jest zupełnie czymś innym, zobowiązującym.
Brak wiary w siebie... w swoje możliwości i umiejętności. Już wiele razy w życiu uwstecznił mnie bardzo... ale nie chciałam po raz tysięczny podkulać ogona i uciekać... przed sobą...
Napisałam e-maila, że napiszę ten artykuł. Nie schowałam się tym razem w mysią dziurę.
Najpierw poszłam do biblioteki, żeby rozwinąć temat szperając w książkach, ale kiedy nie mogłam znaleźć tego czego szukałam, pomyślałam, że moja wiedza jest na tyle duża, żeby poradzić sobie bez książek. Tym bardziej, że miałam tylko jedną stronę na łamach biuletynu :-)
Wymyśliłam, że będzie to forma listu ze zdjęciami, napisałam...
Po kilku dniach wróciłam do tekstu, naniosłam poprawki i wysłałam...
E-mail zwrotny brzmiał jakoś tak: "Grażynko, biorę to!" :-)
I co? I już?... A gdzie poprawki? Gdzie odrobina czepialstwa, że styl, że zdania, że... Nic?
Nic! :-D
Po jakimś czasie dostałam swoją gotową już stronkę w elektronicznej formie
Dużo radości i satysfakcji mam z wykonanej pracy. Zarobione pieniążki przeznaczyłam na zakup małej, granatowej torebki. Chciałam mieć pamiątkę :-)
Kilka dni temu, pocztą naszą powszechną, dotarła wielka koperta z papierowym wydaniem Puzderka Kulturalnego, a w nim również MÓJ wakacyjny list :-D Znalazłam też piękne podziękowania, które bardzo mnie wzruszyły...
Cieszę się, że żyję w epoce internetowej... :-)
Marzenia... ostatnio usłyszałam, że są niczym! Są po to żeby je spełniać...
Bardzo bym chciała spełniać swoje marzenia w taki sposób, aby nigdy nie zapominać o innych.
Czekając na Jacka, gdy biegł półmaraton, pstryknęłam tory kolejowe, drogę jak życie...
To co za plecami to przeszłość, której nie da się cofnąć, zmienić, naprawić... była, minęła...
To co widać, TO DZIŚ!!! Najważniejszy moment naszego życia i na nim trzeba się skupić.
Ta odległa dal, to przyszłość, której nie ma... bo kto z nas może być pewien, że jutro się obudzi? "Carpe diem"! mówił Horacy, więc postaram się go chwytać za wszelką cenę, bo życie mam tylko jedno...
Dziękuję Jolu, za zbudowanie kawałka wiary we mnie, w moje JA! :-*
Grażyna