W przenośni i dosłownie.
A skoro zimno to trzeba się jakoś rozgrzać :) Herbata z cytryną nie pomogła, kawa tym bardziej nie, Jacek w pracy więc taka rozgrzewka odpada ;p a myśli jakoś tak deszczowo krążą i nie chcą odpuścić...
Zresztą to zimno nie tylko za oknem ale i we mnie się dziś ulokowało.
Bywa i tak.
Czas więc pogrzebać w miłych wspomnieniach :) Otworzyłam mój czarodziejski folder z napisem FOTOWO i padło na Stańczyki :)
Czarodziejskie miejsce :)
Mosty w Stańczykach (najwyższe w Polsce), to elementy nieczynnej linii kolejowej łączącej Gołdap z Żytkiejmami
W roku 1917 ukończono budowę mostu południowego, a w roku 1918 północnego. Konstrukcja mostów jest przedmiotem sporów budowniczych, inżynierów i pasjonatów. Wg niektórych źródeł most południowy jest wykonany solidniej, z żelbetu, natomiast północny powstawał w warunkach wojennych przy pomocy wojsk kolejowych i jeńców rosyjskich i częściowo jest wypełniony balami drewna.
Jeszcze do niedawna mosty były wykorzystywane przez pasjonatów do skoków na bungee, ale obecnie jest to teren prywatny, wstęp płatny, a skoki zostały zakazane...
Z innych źródeł natomiast można się dowiedzieć, że prawdopodobnie oficjalne otwarcie mostów odbyło się w roku 1927...
Mosty wywołują u mnie dreszcz emocji z racji swej wielkości, niewidzialnej mocy i wyobrażeń ile ludzkich rąk ciężko przy nich pracowało. Przecież lata dwudzieste ubiegłego wieku to nie rozwinięta technika komputerowa i sprzętowa, tylko kawał kartki, dobrze naostrzony ołówek, ogromna, ludzka wiedza i praca fizyczna.
Kolejne mosty, znajdują się w Kiepojciach
na nieczynnej linii Botkuny-Żytkiejmy
Ech, ta techniczna strona opisywania lepiej idzie Jackowi, mnie ewidentnie męczy ;p
Ja jestem od zachwytów i widzenia tego niewidzialnego :D :D :D
Mostów i wiaduktów zapewne jest wiele (wcześniej opisany z Grądów Kruklaneckich), chciałabym jeszcze te w Olsztynie zobaczyć i w Botkunach... Lato przed nami, rowery i nogi mamy sprawne, więc będzie co planować :)))
Zeszłoroczny wypad rowerowy do Stańczyków był wyjątkowy bo mieliśmy wyjątkowe towarzystwo i zapewne stąd mój powrót sentymentalny :) żeby myśli rozchmurzyć...
Przejechaliśmy wtedy coś ok 160 km, a w 3 dni wypedałowaliśmy 300 km. Zgrywaliśmy się bezbłędnie :) zachwycaliśmy podobnie, a na koniec we dwie odstawiłyśmy taniec rowerowy :)))) - panowie musieli nas "łapać" w kadr ;p (zdjęcie ulepszone przez B :D)
Znam te miejsca na pamięć a ciągle wpadam w zachwyt :)
Za moim oknem rośnie mirabelka, obserwuję ją co roku z takim samym zachwytem :)
Wiosną wygląda tak:
a zimą tak:
Pomiędzy wiosną a zimą jest zieleń liści i żółć owców ;)
Czasami wystarczy spojrzeć za siebie, żeby ujrzeć piękno
albo skierować wzrok ku górze...
... i wszystko staje się jakieś prostsze, oczywistsze i poukładane :)
I tym sposobem, trzymając piątą godzinę hennę na włosach, powstał kolor błękitny z szarego, nawet jeśli nie za oknem to na pewno w głowie ;) - przysięgam, że nie NA głowie ;p ;p ;p
p.s.
...a ciepełko samo się odnalazło :D
Grażyna
:*
OdpowiedzUsuńooo fajnie ze moje zdjecie:) ciepelko samo sie nie znalazlo. ty sie nie dalas pizdziawici;) kocham te mosty.B.
OdpowiedzUsuńAż mi się samej poprawił humor po tym pozytywnym wpisie. Proszę o więcej takich "rozchmurzających" Graż. Tu wiesz kto - wiecznie zmierzła ;)
OdpowiedzUsuńhihi ta wiecznie zmierzła skojarzyła mi się z "wiecznie zmarznięta" :)))) Ogrzewaj się Becia :* Nigdy nie wiadomo kiedy będę ciepła u Ciebie szukać ;)
OdpowiedzUsuń