Ile kilometrów można przejechać rowerem jednego dnia?
Mam na myśli amatorów, bo zawodowi kolarze bardzo duuużo, ale i prędkości rozwijane na szosówkach są dużo większe, wiec potrzebują mniej czasu na pokonanie tego samego odcinka, dzięki czemu ich mięśnie nie potrzebują tak częstego odpoczynku :)
To co widać na załączonej mapce jest to czas przejazdu, postoje były spauzowane.
Tak jak zapewne wielu przed nami, tak tym razem to MY postanowiliśmy sprawdzić ile możemy przejechać i wybraliśmy się w długą trasę :)
Ze względu na długość trasy skupiliśmy się na "przelotach" a nie na zwiedzaniu. Wyjechaliśmy jak zwykle za późno, było już po 9.00, ruszyliśmy dobrze znaną nam trasą do Kętrzyna, "stopując" się na wzajem by nie jechać za szybko i oszczędzać energię na dalszą część podróży :) W drodze do Kętrzyna natknęliśmy się kilkakrotnie na roboty drogowe z ruchem wahadłowym, a jazda za samochodami, usiłując dotrzymać im tempa i nie blokować tych za nami, to prawdziwy trening cardio i potrafi wykończyć na odcinku dłuższym niż 2 km.
W Kętrzynie tym razem udało nam się znaleźć stajnię o której już pisaliśmy :)
a w parku zrobiliśmy pierwszy postój na przekąskę, którą był lód migdałowy z Lidla :P
Z Kętrzyna kierowaliśmy się do Mrągowa, 27 km gładziutkiego "szybkiego" asfaltu, godzinka szybkiej jazdy.
Mrągowo. Stare miasto, ciasne i zapchane samochodami, uliczki brukowane, a sposób ułożenia kostki kamiennej może sugerować, że powstały wiele lat temu. Nie zachował się dokument lokacyjny miasta, ale na jednej z pieczęci widnieje rok 1348.
Tu dopiero był czas na główny posiłek, parę fotek i odpoczynek przed dalszą drogą.
Z Mrągowa ruszyliśmy do Pisza. Ok 50 km, 2-3 godz jazdy po dobrej nawierzchni i bez niespodzianek. Po drodze tylko jedna miejscowość zwróciła moją uwagę, a mianowicie Ruciane Nida. Przez ponad 2 km ciągnęła się ścieżka rowerowa ułożona z kostki, taki naturalny spowalniacz służący też do wytrzęsienia posiłku w jelitach już przy prędkości ciut większej niż biegowa ;p
Nieraz się zastanawiałem czy ten co projektuje taką ścieżkę rowerową z kostki jeździł kiedykolwiek rowerem, a może to ma na celu promocję miasta? Jadąc wolniej więcej można zobaczyć, częściej się zatrzymać i na straganach, z mazurskimi pamiątkami prosto z Chin, zakupy zrobić...
Parę minut po 16.00 dojechaliśmy do Pisza.
Zatrzymaliśmy przy rynku zastanawiając się co można zobaczyć w tak okrojonym czasie jaki nam pozostał do zmroku.
Do domu około 70 km, ponad 3 godz jazdy przy zmęczeniu, które już się zaczęło odzywać.
Kilka fotek udało się zrobić,
rzeka Pisa
zjeść posiłek też ;)
i o 17, zgodnie z planem, ruszyliśmy do Orzysza.
Wyjazd z Pisza po kostkowej ścieżce rowerowej nie należał do fajnych. Natomiast droga Pisz-Orzysz jest fajna i szybka, raj dla szosówek :))) (dla nas aż tak szybka już nie była, bo trochę pod wiatr i przejechane dotychczas 130 kilometrów dawało się odczuć w nogach) z mnóstwem podjazdów i zjazdów.
Przed Orzyszem zatrzymaliśmy się tylko na chwilkę żeby założyć kurtki.
Na ok 167 km zrobiliśmy ostatni postój by dać odpocząć nogom, spiętym mięśniom karku i na węglowodanowy posiłek, bo brakowało paliwa ;)
Zmrok nas zastał kilkanaście km przed domem, ciemno zrobiło się błyskawicznie, albo to my już tak wolno jechaliśmy.
Do domu dojechaliśmy parę minut po 21.00 a cała wycieczka z wszystkimi postojami zajęła nam 12 godzin.
Nawiązując do wstępu, jechać można długo i daleko oczywiście w cudownym towarzystwie :D, tylko doba/dzień okazuje się za krótki, a człowiek nie jest ze stali i z sił też w końcu opadnie :/
GRAŻYNA:
Ten wyjazd dla mnie początkowo był dość trudny. Głowa naładowana nie fajnymi informacjami dnia poprzedniego i sprawami na które wpływu nie miałam, próbowała usadzić mnie w 4 ścianach.
Jednak Jacek nie odpuszczał, nawet nie pytał, tylko zarządzał (celowo zresztą jak później przyznał) czym irytował mnie bardzo! Jednak przemilczałam to co na język mi się ciskało i posłusznie szykowałam się do wyjazdu... ;P
Już po 40 km wszystko się wyprostowało za sprawą jednego telefonu, więc dobrze się stało, że nie zostaliśmy w domu :)
Dwa razy robiliśmy podejścia do tak długiego wyjazdu, zwanego treningiem i dwa razy, dzięki usterkom, byliśmy zmuszeni skracać trasę. Tym razem też były takie alternatywy, ale udało się bez skrótów, a od Pisza prowadziła tylko jedna droga ;)
200 km na rowerze... gdy o tym myślę trudno mi uwierzyć, bo przecież to ok 2-3 godz spokojnej jazdy samochodem :) a my machaliśmy nóżkami posuwając się do przodu ze średnią prędkością 22 km/h...
Tego dnia zwiedzanie nie miało dla mnie większego znaczenia. Czekała nas długa droga, zmęczenie, mało czasu na szukanie ciekawych miejsc, do tego było bardzo zimno (o 9 rano tylko 5 stopni brrrrr...), dość wietrznie i wg prognoz miał padać deszcz. Nie było wielkich przygotowań dzień wcześniej, rano upychaliśmy do sakwy to co nam się przypomniało i cieszyłam się tylko, że w ostatniej chwili koszulki techniczne dorzuciłam bo dzięki nim nie marzliśmy :)
Jechało się dobrze, boczny wiatr właściwie nie przeszkadzał, czasami pomagał. Były momenty, że myśli odrywały się i biegły nie tam gdzie trzeba, ale rozmowy na zupełnie inne tematy pomagały wrócić im na dobrą drogę :D
Podczas tej jazdy zapadła też ostateczna decyzja dotycząca moich rozpaczliwych prób biegowych z kontuzjami... - zawieszam bieg na rok. Jak to boli wiem TYLKO ja....
Uwielbiam maj na Mazurach, bo to czas żółtych pól i łąk: rzepak i mlecz :))) przeplatających się ze świeżą zielenią i pięknym błękitem nieba.
Cudnie nasze pola wyglądają i jeszcze cudniej pachną nagrzane słońcem :D Piękniejszych widoków NIE MA! To taki balsam dla duszy :)
W tym roku wszystko mamy wcześniej o 2-3 tyg bo zima i dla Polski wschodniej była łaskawa, choć dziś rano na trawie był szron, a na termometrze za oknem -3 stopnie :o
Dla mnie ta wycieczka miała podobny wymiar jak i dla Jacka: sprawdzić naszą wytrzymałość.
Kondycję budujemy od ponad 2 lat, czas najwyższy zmusić organizm do cięższej pracy ;P
Tym razem poszło nam całkiem dobrze :D
Dobrze jest mieć cel podróży, ale bezcelowe pedałowanie we dwoje jest jeszcze przyjemniejsze... :)
Nigdy nie wiemy co niesie ze sobą nowy dzień, ale tym razem przyniósł dużo dobrego, a przede wszystkim wiarę w siebie i w to, że MOŻEMY WIĘCEJ! :D :D :D
200km to baaardzo dużo na jeden dzień.Zazdroszczę takiej formy:)Do słów J.dodałabym,że owszem jechać można długo i daleko w odpowiednim towarzystwie:)Pięknie się uzupełniacie:)
OdpowiedzUsuńmistrzostwo swiata:)) czas i te wspolne checi. B.
OdpowiedzUsuń