Nadal przebywamy na Kociewiu, w najbardziej zalesionej jego części, obejmującej trójkąt pomiędzy Skórczem, Lubichowem i Osieczną. Całe Kociewie znajduje się w 80% w województwie pomorskim. Jak we wszystkich krainach geograficznych tak i tu naturalna granica jest trudna do określenia. Obejmuje obszar Borów Tucholskich od strony zachodniej i ciągnie się do Wisły i Tczewa.
Od północy obejmuje Starogard Gdański, a od południa kawałek województwa kujawsko-pomorskiego.
Postanowiliśmy sprawdzić czy te lasy obfitują w grzyby tak, jak o tym słyszeliśmy.
Lasy mają wiele ha powierzchni i nie da się ich przewędrować w ciągu kilku dni.
Sprawdziliśmy rejon przy wsi Ocypel. Jest tu nad samym jeziorem całoroczny ośrodek z polem namiotowym. Z zachodniej strony przylega do jeziora Ocypel, a od wschodniej dzieli go tylko droga z jeziorem Piaseczno.
Dla szukających wypoczynku są ośrodki "Jubilat" i "Jaszczurka" na północnym brzegu jeziora i w samej wiosce Wrzos.
My weszliśmy w las ok 2 km przed Ocyplem, jadąc z Lubichowa i kierowaliśmy się na Wilcze Błota, a dalej na Lubichowo.
Po trafieniu, jako pierwszego, dorodnego prawdziwka myślałem, że to właśnie tych szlachetnych grzybów będzie urodzaj, ale w większości do mojego wiaderka trafiały podgrzybki.
W sumie trochę ich się uzbierało.
Grażyna:
Niezła reklama dla tego regionu ;-) ale faktycznie, swoją gęstością lasów, obecnością jezior, pól i łąk przypomina trochę Mazury, za którymi bardzo tęsknię.
Ale już niedługo... :-D
Niestety, susza nie jest dobrym sprzymierzeńcem dla niczego co rośnie.
Wiem od znajomych, że są miejsca w Polsce, gdzie nie ma ani jednego grzybka, a i tutaj runo leśne trzeszczy pod nogami. Mieliśmy to szczęście, że rzez kilka dni padało, więc i grzyby się pokazały :-)
Wczoraj i w niedzielę też niebo płakało, więc dziś wybierzemy się z siostrą na "polowanie"!
Fajnie jest wrzucić do świątecznego bigosu garść suszonych borowików wychodzonych przez siebie w lesie, bez robali. Kiedyś oglądałam w/w w sklepie i niezłą minę musiałam mieć patrząc na ususzone wraz z grzybami COŚ... :-o
Jacek:
W sobotę i niedzielę przyszedł czas na trening.
Przynajmniej w weekend trzeba ruszyć tyłek. Nie chciało się wychodzić z domu zwłaszcza że była mżawka ale... wiadomo :-)
W sobotę zaplanowałem 7 lub 14 km (w zależności od chęci po 7), a w niedzielę miał to być 14 km trening, w połowie asfaltem a w połowie lasem.
Część asfaltową zaplanowałem szybszą, a leśną spokojniejszą.
Pierwsze 7 km pokonałem w całkiem niezłym czasie jak na bieg treningowy i wypatrywałem drogowskazu w las na Lubichowo. 10 km a drogowskazu nadal nie ma za to całkiem dobry czas. Postanowiłem utrzymać tempo do pełnej godziny by sprawdzić ile przebiegnę w godzinę.
Wyszło prawie 11 km, ale skrętu w las nadal nie było.
Dotarło do mnie, że skręt musiał być nieoznakowany i go przeoczyłem. Pozostało mi biec dalej aż do wsi Wda oczywiście wydłużając trening, czyli jeszcze prawie 3 km i dopiero tam skręcić w las. Tamtej drogi nie da się przeoczyć. Postanowiłem całą część asfaltową pobiec w miarę moich możliwości szybko a odpocząć dopiero w lesie.
Gdy miałem przed sobą skręt w leśną drogę z drogowskazem Lubichowo 7 km, przeszła mi myśl, może by tak dalej asfaltem???
Tyle, że lasem miałem 7 km a asfaltem około 15 km...
Chyba ani fizycznie ani psychicznie nie byłem gotowy na taki dystans.
Skręciłem w las, bieg zamieniłem w trucht i tak dotarłem do końca treningu.
Wyszedł mi samotny półmaraton w czasie 02:04:30. Jak na bieg treningowy i moje możliwości rewelacja. Jestem pewien, że to moja utrata wagi daje takie efekty, bo na pewno nie ograniczenie treningów tylko na weekend. Praca przyniosła jednak jakieś pozytywne skutki.
Jeżeli nie finansowe to chociaż wagowe :-)
Grażyna:
Nie ma to jak wyznaczanie trasy przez osoby trzecie :-P
Trochę strony mi się pomyliły i stąd dodatkowe 7 km, ale co tam, dałeś radę ;-)
Waga ma bardzo duży wpływ na szybkość (coś o tym teraz wiem :-/), szkoda tylko, że za spadkiem wagi nie idzie dobry wygląd, w pewnym wieku... :-P
No, ale zawsze jest coś za coś ;-)
Grażyna i Jacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz