12.09.2015 roku po raz 53 odbył się Bieg Westerplatte. Jest to najstarsza impreza biegowa w Polsce zainicjowana przez dziennikarza sportowego Jerzego Geberta w 1962 roku. Bieg, rozgrywany corocznie we wrześniu, ma na celu uczczenie pamięci wydarzeń z września 1939 roku.
W tym roku po raz pierwszy wystartowaliśmy w nim MY oboje. Po raz pierwszy też w biegu brali udział pacemakerzy. Ja stanąłem za balonikami na 50 min. Po strzale startera około minuty dochodziłem do linii startu. W bardzo dużym tłoku, podczas pierwszego kilometra trudno było przeciskać za pacemakerami i oddalili się ode mnie na ok 100m, dogoniłem ich dopiero jak się rozluźniło, pod koniec drugiego kilometra.
Biegłem z nimi 4 km lecz później przestałem za nimi nadążać. Oddalali się a mi w głowie kłębiły się różne myśli. Np: jak daleko zdążą mi uciec. Czy dogonią mnie pacemaker-zy na 55???
Na 6 km mijałem się z Grażynką, pomachaliśmy sobie nawzajem. Była w tym samym miejscu co ja, gdy mijałem się z czołówką.
Dobiegając do ostatniego kilometra miałem już niewiele sił za to dużo woli walki.
Biegłem najszybciej jak potrafiłem. Zaczynając ostatnią prostą widziałem zegar. Było 51 min. Gdy dostrzegłem sekundy, przyśpieszyłem jeszcze bardziej by zmieścić się w 51:50.
Udało się. Przesuwałem się powoli w tłumie. Organizatorzy ponaglali by przechodzić dalej i nie blokować innym przekraczającym metę. Po dostaniu medalu i koktajlu regenerującego podszedłem do telebimu by tam oglądać finisz mojej Grażynki.
Widziałem ją przez moment jak wychodziła z zakrętu lecz samego finiszu nie pokazali.
Byłem z niej bardzo dumny i poszedłem jej szukać bliżej mety.
Według międzyczasów organizatora, pierwsze 5 km przebiegłem w czasie 25:13 drugą piątkę w czasie 25:29 czyli niewiele wolniej chociaż w trakcie biegu miałem uczucie większego spadku tempa. Może to zmęczenie tak działało.
Grażyna:
Wiedziałam, że to będzie bardzo trudny bieg dla mnie, trudniejszy od maratonu...
Nie trenowałam od 3 tyg ze względu na kontuzję, która ciągnie się w nieskończoność i nie pozwala zapomnieć o sobie :-/
Na Westerplatte przyjechaliśmy trochę po 8 choć start był o 11.30
Była z nami Luśka i musieliśmy autem dostać się jak najbliżej startu, żeby psica nie została sama na zbyt długo.
Wypiliśmy izotonik, zjedliśmy po bananie, zaliczyliśmy toy toy-a i nadszedł czas żeby ustawić się na starcie. Zostawiłam chłopaków z ich balonikami, a sama pomaszerowałam do tyłu.
W pewnym momencie stwierdziłam, że to przedzieranie się przez tłum jest bez sensu i stanęłam pomiędzy 55 a 60 minut, choć to JUŻ nie moja liga :-)
Mój marsz do linii startu trwał 2 minuty...
... hehe :-D - "Gdzie jest Wally"?
Pierwszy km to emocje i radocha, od drugiego walka z kołkowatością obu stóp w okolicy więzadła przedniego. Na 3 km w mojej głowie huczało "zejdź z trasy!".
Smutne są takie myśli, a jeszcze smutniejsze to rozdarcie pomiędzy zdrowiem, a chęcią walki do końca.
Zwolniłam, ale w marsz nie przeszłam.
Między 4 a 5 km ból zaczął ustępować, nogi były już porządnie rozgrzane, lekko przyspieszyłam i mogłam zacząć gonić tych, którzy mnie wyprzedzili ;-)
Wiedziałam, że nie mam szans zmieścić się w godzinie, ale chciałam w 70 minutach.
Chyba w żadnym dotychczasowym biegu nie miałam TAKIEJ pogadanki z samą sobą ;-P
Ostatnie 100 metrów...
Widzę dopingujących kibiców, uśmiecham się do nich, dziękuję cheerleader-kom :-D gdy nagle w tłumie dostrzegam ok 10 letniego chłopca z kołatką w ręku, który krzyczy do mnie: "dajesz, dajesz, szybciej, dasz radę! chodź, ja Ci pomogę!" :-)
I ruszył pędem w stronę mety przy barierkach, a ja, żeby nie zawieść dziecka, musiałam dotrzymać mu kroku, wydłużyć swój i zmusić zmęczone ciało do ostatniego, ogromnego wysiłku :-D
To był najwspanialszy START w mojej "karierze" biegowej!
Krzyknęłam do chłopca "dziękuję!" i przekroczyłam metę z czasem netto 01:07:53 :-) :-) :-)
Organizacja zarówno PRZED startem jak i PO idealna! W Gdańsku były podstawione bezpłatne autobusy, którymi mogli dojechać zawodnicy i kibice. Odbiór pakietów startowych, a po biegu koszulek finiszera - bezproblemowy ;-) Do tego pyszny koktajl regeneracyjny i kawa gratis jeśli ktoś miał ochotę. Wszystko oznakowane, informacje przepływały sprawnie, nikt nie błądził i niczego nie szukał.
Obserwując różne biegi w których brałam udział, lub byłam tylko kibicem, ten oceniam na 6 z plusem :-D
Jacek:
Bieg ukończyło 3150 osób, wszyscy zmieścili się w czasie 90 minut. Najstarsza biegaczka imprezy, pani startująca w kat K80 bieg ukończyła w czasie 1:25:13.
Medal jest inny niż wszystkie, nawet nie przypomina medalu;-) Wchodzi jako pierwszy w skład Gdańskiego Herbu Biegowego, który tworzyć będą 3 imprezy. Oprócz Biegu Westerplatte: Półmaraton Gdański 2015 i 2. PZU Gdańsk Maraton 2016. Po złożeniu medali, tworzyć one mają falę symbolizującą morze.
Grażyna:
:-D gdy zobaczyłam medal w necie byłam bardzo zaskoczona jego wyglądem i pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy było: "dziwny!". Później, że "inny", a teraz bardzo mi się podoba bo jest już MÓJ! :-D
Grażyna i Jacek
Gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)
Usuń