Tak jednym słowem można by ująć nasze ciągłe włóczęgostwo.
Nie są to wieczne wakacje, ani wycieczki krajoznawcze, jest to raczej szukanie pracy aby zarobić na marzenia.
Naszym ostatnim było uzbierać pieniądze na lepsze rowery. Nie spełniło się.
Ale nie czuję z tego powodu rozczarowania, bo już po pierwszym miesiącu było wiadomo, że źle to sobie zaplanowaliśmy.
Dla mnie 3 miesiące poza domem to maks jaki jestem w stanie wytrzymać.
Wolność wolnością, ale jestem typem, któremu jest potrzebna stabilizacja aby móc ogarnąć się emocjonalnie. Ciągłe zmiany i huśtawki nie wpływają na mój czerep zbyt pozytywnie.
Zawsze są plusy takich wypadów, największy to docenianie tego co się ma! :-)
A przecież mamy najpiękniejszą "rzecz" na Świecie: Siebie, Miłość, Szacunek, Wspólne Pasje i nasze maleńkie mieszkanko na Mazurach :-D do którego chętnie wracamy.
No dobra, zawsze znajdzie się jakieś "ale", nie raz i nie dwa zawiśnie czarna chmura z której czasami i niezłe piorunu walą i rzęsisty deszcz lunie, tylko że to wszystko mija, a MY jesteśmy nadal. RAZEM! :-*
Niestety, nie znalazłam tu stałej pracy pomimo rozesłanych wielu CV. Widocznie tak miało być, choć nie powiem, rozczarowanie czułam ogromne i chyba czuję je nadal...
Jacek swoją pracą mocno się zmęczył i gdy dziś poprosili, żeby nie brał w następnym tyg urlopu, że mu zapłacą tylko żeby jeszcze popracował, to odmówił.
Dziwi mnie bardzo postawa wielu firm (ludzi), w których pracownicy są poszukiwani, a kiedy przyjdą to obarcza się jednego pracownika obowiązkami trzech.
W ten sposób się nie da pracować. Młodzi oprócz pracy chcą mieć życie osobiste, a starsi nie mają siły aby pracować w kieracie ponad własne, fizyczne i psychiczne możliwości.
Za tydzień będziemy już w domu :-)
Mam nadzieję, że moje kwiaty żyją, a pająki nie usiały zbyt gęstych pajęczyn i damy radę przedrzeć się przez nie ;-P
Na pewno będę w nim szaleć przez pierwsze dni: sprzątać, układać, przekładać, wyrzucać bo zawsze to robię po dłuższej nieobecności. To tak jakbym chciała poukładać w sobie wszystko to, co wyjazd mi porozwalał :-) Bo wiadomo, że jak ułożony świat zewnętrzny to i ten wewnętrzny też!
Zastanawialiśmy nad nowym domownikiem ;-)
Podbił nasze serca, bo to słodki kociak i podobny do Jacka :-) :-) :-)
A tak poważnie, posiadanie zwierząt ma się bardzo źle do naszych wyjazdów i nie raz zastanawiamy się co zrobić z Lusią...
O! W piwnicy trzeba wreszcie porządek zrobić :-D
Tutaj często byliśmy nad morzem, zaliczyliśmy kilka Jackowych biegów, uczestniczyłam w Biegu Westerplatte, na FB wygrałam koszulkę PMK :-)
To nie był czas stracony. Nie spełniło się marzenie główne, ale były inne radosne drobiazgi, które przecież mają wielki wpływ na całość ;-)
Nazbieraliśmy masę grzybów, które zabieram do domu w słoiczkach i ususzone, robiłam dżemy z dyni, pomarańczy i jabłka, pastę pomidorowo-paprykową, jeździłam rowerem, trochę biegałam i chyba tylko zabrakło w tym wszystkim kontaktu z ludźmi...
Ale to był mój wybór. Przywykłam, że jesteśmy we dwoje.
Takie dziwaki z nas ;-P
Często psioczę na "dziurę" w której mieszkamy, ale gdy jestem zbyt długo poza nią to bardzo tęsknię...
Dla mnie Mój Dom jest tam, gdzie moje cztery kąty i uczucia :-)
i zawsze w takich radosnych momentach towarzyszy mi ta jedyna piosenka :-)
Już od wielu lat... KLIK
P.S.
Mam nadzieję Madziu, że odpowiedziałam na wszystkie Twoje pytania :-) :-) :-*
Grażyna