1 lipca 2015

Czas pokaże...

Jacek:
W piątek, 26.06., zostałem sam, więc wybierałem się na wycieczkę rowerową na Kaszuby.
Musiałem jednak najpierw wyjechać z Gdańska...
Jest tu bardzo dużo ścieżek rowerowych, można powiedzieć "raj dla rowerzystów", tylko co z tego skoro nie wiadomo dokąd prowadzą, brak jest jakichkolwiek oznakowań.
Dla kogoś, kto zupełnie nie zna miasta wyjechanie to sztuka. Posiłkowałem się nawet nawigacją w telefonie. Niestety, trasy rowerowe w nawigacji to jakaś totalna pomyłka.
Raz wyjechałem na jakąś łąkę, później skończyła mi się droga, gdyż była dopiero w budowie...
Po wielu kilometrach jazdy i słuchania: "skręć w lewo, skręć w prawo, zawróć"!!! znalazłem się w miejscu gdzie już byłem półtorej godziny wcześniej. Zrezygnowany, straciłem chęci na wycieczkę i postanowiłem wrócić. Zjazd z górki, prosta droga z pierwszeństwem, bez niespodzianek mogących kryć się za zakrętem, prawie bez hamowania (więc dosyć szybko).
W pewnym momencie wyprzedził mnie samochód i zahamował by skręcić w prawo.
Ja też hamowałem by rozpędzony nie wjechać mu w tył, ale wpadłem w poślizg i wyłożyłem się upadając na bark. Początkowo nie myślałem, że coś poważnego się stało, wróciłem do domu, wyszedłem nawet na spacer z psem, a wieczorem z bólu nie mogłem ruszyć ręka, ani chodzić bo tak spuchło kolano.
Takie wyprzedzanie rowerzysty i skręcanie przez kierowców bez wyobraźni jest nagminne, tak samo jak wymuszanie pierwszeństwa wyjeżdżając z podporządkowanej. Inne samochody się przepuszcza a rowerzysta jest przecież tylko intruzem na drodze i niech uważa jak chce przeżyć. Z roku na rok powstaje więcej dróg dla rowerów i paradoksalnie zwiększa się liczba wypadków z udziałem rowerzystów na dodatek coraz tragiczniejszych w skutkach. Rowerzyści jadą coraz szybciej na nowej gładkiej ścieżce rowerowej, wiedząc, że mają na niej pierwszeństwo tylko nie wiedzą gdzie to ich pierwszeństwo mają kierowcy, np przejeżdżający przez ich ścieżkę i stający centralnie na niej, bo muszą przepuścić parę innych aut zanim włączą się do ruchu.

Grażyna: 
Taaa... Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i zapewne ZAWSZE tak będzie, ale moje nawoływania i apele do siedzących za kierownicą aut zawsze są takie same:
MY, tzn rowerzyści i piesi, NIE MAMY Z WAMI SZANS!!! ŻADNYCH! WAS CHRONIĄ BLACHY I WNĘTRZE POD MASKĄ, NAS KOMPLETNIE NIC....
Potrzebna jest wyobraźnia, a tej - szczególnie mężczyznom - brakuje :-(
W piątek pomagałam przed weselem siostrzenicy. Jacek nie był nam do garów potrzebny, więc oboje pomyśleliśmy, że wycieczka ok 100 km to dobry pomysł.
Nie napisał, że coś mu dolega... napisał tylko, że nie potrafił wyjechać z Gd.
Wróciłam około północy i wchodząc do łóżka poprosiłam żeby się trochę posunął, bo muszę pupę zmieścić ;-P a on nie mógł się ruszyć :-O
Opowiedział co i jak, okazało się, że ma wysoką gorączkę, wiedziałam, że trzeba będzie zaliczyć pogotowie.

Jacek:
Następnego dnia miałem pójść z Grażynką na sobotni Parkrun, chociaż pokibicować skoro nie mogłem pobiec, lecz i chodzenie było dla mnie problemem.
Grażynka wzięła mój rower i pojechała sama. Był to wyjątkowy Parkrun. Zbierano pieniądze na lżejszy wózek dla biegających braci bliźniaków.
Jeden z braci biega wożąc przed sobą brata z porażeniem mózgowym.


Dotychczasowy wózek jest ciężki sam w sobie, a w nim jest jeszcze dorosły mężczyzna. Człowiek na wózku tak bardzo lubi "biegać" z bratem, że nie może doczekać się kolejnego treningu czy startu :-) Startowali razem nawet w biegu na 10 km tylko, że tu już pomagał kolega zmieniając się podczas pchania wózka.

Grażyna:
Miałam odpuścić ten bieg, jednak wiedziałam, że szykuje się ciężki okres, pewnie 2 tyg bez treningów, więc pojechałam. Było to ciężkie 5 km... głowa nie współpracowała z ciałem.



Jacek:
Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na pogotowie, żeby sprawdzono co z barkiem i kolanem.
Kolano okazało się stłuczone i po tygodniu powinno być sprawne, natomiast z barkiem jest gorzej, gdyż jest uszkodzenie więzozrostu barkowo-obojczykowego. Ból będę odczuwał niby długo :-/
Przez miesiąc bark ma być unieruchomiony stabilizatorem, a później mam powoli zacząć ćwiczyć. Według lekarza, mogę zapomnieć o bieganiu i rowerze przynajmniej na miesiąc.
Od środy miałem podjąć pracę... Teraz "kombinuję" jak ją podjąć i sobie nie zaszkodzić.
Co dalej?
Mówi się, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...
Jak to będzie w naszej obecnej sytuacji, czas pokaże...

Grażyna: 
Ta sytuacja pokrzyżowała nam wiele planów, więc trudno mówić aby "wyszło nam na dobre"...
Cały czas zastanawiamy się czy nie spakować naszych rzeczy i nie wracać do domu.
Tylko wtedy marzenia zawisną na kołku...


Grażyna i Jacek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz