26 marca 2015

Wrocław

Grażyna: 
26.03.2014 (15.30)
Siedzimy właśnie w aucie i odpoczywamy...
Z domu wyruszyliśmy 18.03., za nami Wrocław, Sobótka i Zdzieszowice, a przed nami Rybnik (w którym już jesteśmy) i Żywiec.
Te wszystkie miejsca to nie tylko przeloty, biegi i zwiedzanie, to także spotkania z fantastycznymi ludźmi :-) którzy otwierają przed nami drzwi swoich domostw, niejednokrotnie widząc nas po raz pierwszy na oczy :-)
Większość, a nawet 100% TYCH znajomości, to znajomości zawarte wirtualnie ;-)


Jacek:
Spędziliśmy 2 dni (19 i 20.03.2015) we Wrocławiu.
Byłem tam po raz pierwszy, zwiedzanie ograniczyliśmy do starej jego części oraz kilku mostów i kładek, z ponad 100 się w nim znajdujących.
Pierwszy most (staro-nowy) to był Most Grunwaldzki


Część betonowa mostu pozostała z czasów jego budowy (lata 1908-1910), cześć wisząca, przez całą szerokość Odry, została odnowiona niedawno ze względu na obciążenie jakiemu musi sprostać.

Nie przechodziliśmy na drugą stronę (Plac Grunwaldzki) tylko wzdłuż Odry, przy budynku Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, doszliśmy do Mostu Pokoju i przeszliśmy przez Odrę na ul. Wyszyńskiego, do Ogrodu Botanicznego.



Ze względu na porę roku w ogrodzie nie było jeszcze co oglądać :)
Placem przy katedrze


doszliśmy do Mostu Tumskiego zwanego też mostem Zakochanych :-)


Zakochane pary zostawiają na nim kłódki opisane imieniem, nazwiskiem i datą.



Następne były Mosty Młyńskie i wyspa Słodowa.


Bulwarem Słonecznym usiłowaliśmy wrócić na Stare Miasto.


By tam dotrzeć trzeba było przejść przez Żabią Kładkę i Wyspę Bielarską.
Z Wyspy Bielarskiej na wyspę Słodową (mostek o niezidentyfikowanej nazwie) następnie kładką Słodową do ul. Bolesława Drobnera do mostu Uniwersyteckiego


i Uniwersytetu Wrocławskiego z powrotem do rynku.


Wydreptaliśmy ciekawą figurę i według mojego Endomondo 8 km. Faktycznie powinno wyjść około 7 km. Moje endo oszukuje :)


Grażyna: 




I w tym miejscu moglibyśmy zakończyć naszą opowiastkę o Wrocławiu, bo napisałeś już wszystko co mogło się tam wydarzyć i co mogliśmy zobaczyć w tak krótkim czasie i bez przewodnika :-) 

Oczywiście spotkania z Dorotką i jej kotami 


oraz z dwiema Magdami


były/są bezcenne! :-D
Z Dorotą zaliczyłyśmy spacer i wspólnie przebiegnięty 1 km he he ;-P natomiast przemilczę kwestię wsiąkającego w nas wina :-) :-) :-) i piwa :-P 
Nie mogę przemilczeć Radzia, który skradł moje serce :-D 


Jeśli zaś o mosty chodzi (które zresztą uwielbiam bo są dla mnie symbolem siły i potęgi...), ominąłeś mos Zwierzyniecki :-)



Ciekawy jest też Pomnik Anonimowego Przechodnia 



Fajnie byłoby mieć więcej czasu i pieniędzy, bo jestem pewna, że nie zobaczyliśmy nawet 1/10 tego co warto byłoby obejrzeć. Może uda się jeszcze kiedyś tu wrócić :-) 


wyprawy cdn... 

Grażyna i Jacek

2 komentarze:

  1. he he mój Wrocław, kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Radzio super!
    Nawet mieszkając w danym miejscu możemy nie zwiedzić wszystkiego! Dla mnie zadziwiające jest to, że każdy zwara na coś innego uwagę i widzi i odbiera miasto inaczej!

    OdpowiedzUsuń