Wioskowy komisariat rządzi się swoimi prawami. Wszyscy się znają, a policjant musi wyrobić sobie markę albo przenieść się do miasta, gdzie zniknie w tłumie.
Był jeden facet duży i silny, a do tego bardzo uciążliwy. Nie było na niego mocnych, nikt sam od siebie nie podejmował interwencji, a na zgłoszenie wyjeżdżało co najmniej czterech, porządnie wyposażonych funkcjonariuszy.
Przybył na posterunek młody policjant, prosto po szkoleniu. Nie wiedział, że nie wolno tam jeździć w pojedynkę, a na wypadek interwencji ma wzywać pomoc z powiatówki.
Zgłoszono interwencję i pojechał. SAM.
Nie wiedząc o tym, że gość jest silny, duży i nosi miano postrachu całej okolicy, sponiewierał go przy obezwładnianiu i takiego utytłanego w piachu zapakował do radiowozu i dostarczył do Powiatówki.
Poprzez niewiedzę albo dzięki niewiedzy, młodego policjanta, skończyły się interwencje wobec tego pana.
Nasuwa mi się taki morał:
- Każda kosa kiedyś musi trafić na kamień.
Gdyby ktoś chciał się podzielić swoimi wrażeniami odnośnie którejś z opisanych historii proszę o komentarz. 😉
Jacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz