10 stycznia 2021

Pamiętnik


         Nie wiem ile osób wie o tym, że byłem kiedyś policjantem. Służyłem prawie od początku prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, a zakończyłem z końcem prezydentury Bronisława Komorowskiego. Nie wiedziałem jeszcze, że kolejny rząd przemianuje Policję w Milicję Państwową, ale coś mi podpowiadało, żeby stamtąd odejść. Jednak jest to odrębny temat.

        Podczas tych kilkunastu lat przeżyłem sporo ciekawych, czasem drastycznych, czasem nawet śmiesznych sytuacji. 

Teraz po latach żałuję, że nie prowadziłem pamiętnika bo wiele wątków uleciało całkowicie z pamięci, a było by o czym opowiadać wnukom. 

         Pracując na wioskowym, siedmioosobowym komisariacie, niedzielny dyżur w pojedynkę zapowiadał się spokojnie. Nagle telefon z jednostki powiatowej: "udaj się do miejscowości ... sołtys znalazł zwłoki w mieszkaniu". 

Po przybyciu na miejsce okazało się, że mieszkanie jest zamknięte i podejrzewają tylko zgon sąsiada. Krótki wywiad: sąsiad od kilku dni nie był widywany. Drabina pod okno, faktycznie ktoś leży na podłodze przy łóżku. Szybko wspólnie z sołtysem wyważyliśmy drzwi. Zaduch w mieszkaniu był paskudny, ale nie był to zapach ludzkich zwłok. Nacisnąłem mu na tchawicę i wyszło powietrze z minimalnym ruchem. Telefon do dyżurnego: "dawaj mi tu szybko karetkę bo Twoje zwłoki ożyły"

Mężczyzna niespełna sześćdziesięcioletni został odratowany. Po paru tygodniach w rozmowie z lekarzem interweniującym, dowiedziałem się, że był odwodniony, w stanie skrajnego wyczerpania i po kilku kolejnych godzinach nie było by już co ratować. Nie wiem jak to nazwać? Tak po prostu miało być, to jeszcze nie był jego czas? 



Pamiątkowe zdjęcie z wnukiem Grażynki, które się zachowało.


Jacek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz