1 listopada 2015

Kociętnik.

Grażyna:
Że mam kota na punkcie kota (i to nie jednego), ogólnie wiadomo nie od dziś ;-)
To znaczy kilka osób wie, jakoś się z tym nie uzewnętrzniałam przygnieciona powszechnie panującą opinią, że kotami to "stare baby się zajmują"... :-/
Otóż może starsze, samotne kobiety, rzeczywiście częściej zajmują się kotami niż psami bo z mojego punktu widzenia i odczucia, koty nie są tak niebezpieczne jak wolno żyjące psy.
Te panie (zapewne są i panowie :-D - POZDRAWIAM!), które poświęcają swój czas i pieniądze (często z niewielkiej emerytury czy renty) bywają bardzo osamotnione i zapomniane przez swoich najbliższych, a w zwierzętach odnajdują to czego nie chce dać im człowiek.
To są moje osobiste przemyślenia i doświadczenia...
Jeszcze nie tak dawno, posiadając zwierza, miałam problem z sierścią, zapachem, piachem, wyjazdem, posłuszeństwem itd itp, ale już mi przeszło i bardzo się z tego cieszę.
Zwierz staje mi się coraz bliższy, nie ocenia, nie krytykuje, bierze mnie taką jaka jestem! :-)

Kilka dni temu, zapewne nie bez powodu, na FB wpadła mi w oko stronka: Giżyckie Stowarzyszenie "Brat Kot" i oprócz wszystkich ciekawostek, z nimi związanych, zdjęcie JEGO!
Piękny, dostojny, przystojny, z cudownymi oczyskami patrzącymi na mnie z ekranu monitora.


(zdjęcie ze str Brat Kot)

To ON!!! ON będzie mój i tylko mój! :-D 
Taki podobny do Kocura moich rodziców, że aż trudno uwierzyć ;-)
Jacek, jak to Jacek, do posiadania zwierzyńca ma trochę inne podejście (dom, ogród i takie tam), nie był zachwycony moim kolejny zwierzęcym pomysłem (choć wiedział, że chcę kota). 
Najpierw badałam grunt, pisząc z Panią ze stowarzyszenia, jaki on jest, czy jeszcze jest itd.
Minęło kilka dni i w czwartek postanowiliśmy zrobić wypad rowerowy w celu zobaczenia Frucia (w mojej głowie był to Frugo).
Kociętnik to nie hotel pięciogwiadkowy... ale nie czułam rozczarowania widokiem, ani zapachem. 
Jedno i drugie jest do ogarnięcia, tym bardziej, że zwierzęta są zadbane, kochane, z nimi się rozmawia, przytula, głaszcze :-) 
Złapane najpierw trafiają do lecznicy, są dokładnie badane pod kątem wielu chorób, odrobaczane, szczepione i dopiero trafiają do kociętnika :-) 
Część z nich idzie do adopcji, a te które nie będą miały tyle szczęścia zostaną wypuszczone do strefy kotów wolno żyjących. Oczywiście po sterylizacji czy kastracji i wiosną, żeby było im łatwiej i przyjemniej. Koty sterylizowane/kastrowane mają delikatnie nacinane ucho, żeby w przyszłości nie wyłapywać (i nie narażać na stres) drugi raz tych samych kotów.
Bardzo podoba mi się fakt, że nie będą na siłę, do śmierci trzymane w klatkach :-) 
W kociętniku spędziliśmy 1,5 godz rozmawiając z przesympatyczną Panią Beatką i słuchając historii kotów. 
Są różne... 
Frugo spał zwinięty w kłębek na okrągłej tacce, takiej co to herbatę można do salonu zanieść :-D
Olał nas dokładnie, nie chciał żebyśmy go dotykali (choć niby lubi), nie chciał naszych kolan, ani naszego głaskania :-( 
No cóż, pomyślałam z żalem, dobieranie musi zadziałać w dwie strony... 
W duchu byłam wdzięczna, że nikt mnie nie popędza i nie wciska na siłę żadnego kota!
Byliśmy w takim miejscu po raz pierwszy, nie mieliśmy pojęcia, że w pewnym momencie poczujemy chęć odwrotu. 
Patrząc na te cuda czułam jak opadają mi ręce i skrzydełka. Którego wybrać skoro "MÓJ" moim być nie chce???? Nie miałam pojęcia, że wchodząc do takiego miejsca wybrany on-line kot, robi się jakby mniej ważny i zaczyna się rozważanie nad 40 innymi...
Ale w międzyczasie, ok 7 miesięczny kocurek Major, wskoczył Jackowi na ramiona z półki :-) 


a ja w jednej z klatek wypatrzyłam Blue... 

(zdjęcie ze str Brat Kot)
Kolejna miłość od pierwszego spojrzenia, lecz "zaklepana" i czekam na sms jaka zapadła decyzja w jej temacie. Beata mówi, że Bluśka jest trochę zmanierowana, ale... ;-) C U D!!! :-D
Najbardziej zaskoczył mnie tekst Jacka: "Ciekawe czy Major z Blue by się polubili?" :-O
Czwartkowa rozmowa skończyła się umówieniem na sobotni wolontariat :-D :-D :-D

Sobota...
Przyjechaliśmy na 9. Kawa,pogaduszki, mała organizacja i do roboty! :-D
Jacek zajął się bardziej męskimi sprawami, a my wzięłyśmy się za sprzątanie klatek i kocich toalet ;-)
Czas zleciał nie wiadomo kiedy. Mieliśmy się zmyć o 12, a poszliśmy po 13 i (przynajmniej ja!) nie czułam znużenia, zniechęcenia czy obrzydzenia.
Wręcz odwrotnie, mam poczucie dnia w 100% wypełnionego DOBREM!!!
Jest wiele organizacji zajmujących się ludźmi, w szeroko pojętym kontekście, a my chcemy zajmować się zwierzętami, szczególnie tymi skrzywdzonymi przez człowieka!
One same do domów nam nie weszły!
To człowiek udomowił zwierza i to C Z Ł O W I E K  MUSI!!! wziąć odpowiedzialność za jego istnienie pod każdym względem!
Nasz kociętnik znajduje się w niewielkim Giżycku, w Polsce wschodniej, gdzie ogólnie za bogato nie jest. Koty coś tam dostają od miasta, ale...
Wiadomo: żwirek, karma mokra i sucha zawsze potrzebna, ręce do pracy też... np do położenia kafli w niewielkim pomieszczeniu :-) 
stworzenie i utrzymanie strony internetowej Stowarzyszenia... Zawsze znajdzie się COŚ, co jest potrzebne, a na co nie ma pieniędzy i trzeba pozyskać je z zewnątrz. 
Można np nie zjeść jednej czekolady czy batonika i już będzie grosik dla kotka ;-D
Nie każdego stać na wpłaty finansowe (nas nie stać) i to jest oczywiste, ale pomagać można w różnych formach, wystarczy chcieć! ;-)
Może ktoś ma potrzebę niesienie pomocy to ZAPRASZAMY tu:  KLIK 
A jeśli są chętni do adopcji ;-)...  KLIK
Z Beatą umówiliśmy się na środę, ale możemy wpadać zawsze :-D
Bo jest tam Major i Blue :-)
Ale także CUDOWNY, ok 2 letni Zenuś, który niestety, jest już pod opieką paliatywną :-(
Rozważałam możliwość zabrania Zenka, ale musiałabym być zawsze z nim, a nie wiem czy to będzie możliwe, bo często wyjeżdżamy... Jasne jest, że chcemy uszczęśliwić zwierza, ale nie unieszczęśliwiać siebie w sensie uwięzienia. Koty nie najlepiej znoszą długie podróże, niestety.
Zenuś bardzo leży mi na sercu, czuł się nie najlepiej w czwartek, ale zeskoczył z wysokości, przywitał się cichym miauknięciem, a gdy się nad nim pochyliłam wtulił we mnie swój łepek i polizał po oku :-) Nie mam jego zdjęcia, to czarny kotek o miodowym spojrzeniu.
Jednak będąc w kociętniku możemy obdarzyć Zenusia mizianiem i kochaniem :-D
Zwariowaliśmy?
Nie! Zaczynamy ŻYĆ!!! :-D 

Jacek: 
Zanim trafiłem w "to miejsce" nie zdawałem sobie sprawy jak to wygląda. 
Wyobrażałem sobie raczej wielką halę, w której koty swobodnie się poruszają, a nie siedzą w klatkach...
Zamknięte, spragnione czułości, a niektóre wciśnięte w rogu klatki, wystraszone, niepewne tego co chcemy im zrobić. Może tęskniące za domem, który utraciły... 
Nie zdawałem sobie też sprawy ile pracy trzeba włożyć w prawidłowe funkcjonowanie takiego miejsca. Już kiedyś myślałem o wolontariacie przy zwierzętach, ale raczej o koniach. 
Proponowałem to nawet Grażynce, ale ją przerażały takie wielkie zwierzęta.
Każde udomowione przez człowieka zwierzę potrzebuje od nas pomocy. 
Jeżeli mogę dać im od siebie trochę mojej uwagi, czasu i pracy to dam.
Na szczęście te koty nie spędzą reszty życia w klatce. Te które nie znajdą domu po sterylizacji trafią do stref kotów wolno żyjących. Koty są w lepszej sytuacji niż psy, bo na wolności sobie poradzą. Zabezpieczyć je tylko trzeba by się zbyt swobodnie nie rozmnażały :-)

Grażyna:
Koni się boję bo kiedyś (w szkółce jeździeckiej) spadłam, taka trauma.
Psy nie mogą żyć bez nadzoru, bo nie zawsze sobie poradzą 
i potrafią być zwyczajnie niebezpieczne... 
Natomiast koty wręcz powinny mieć możliwość wolnego życia, żeby nasz świat (a my razem z nim) nie został pożarty przez szczury i myszy - jak np w Niemczech w XXI wieku... 
A już tak na koniec chciałabym rozwiać 4 mity o kotach :-) 
1. Koty nie przegryzają grdyki!
2. Koty nie wydłubują oczu!
3. Koty nie czekają na śmierć swoich właścicieli żeby ich pożreć!!!
i po 4.




Grażyna i Jacek :-D

2 komentarze:

  1. Dzięki za reportaż i refleksje. Zapraszamy serdecznie wszystkich wolontariuszy i osoby zainteresowane adopcją. Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój kot adoptowany, nim do mnie przyszedł, trwało to kilkanaście miesięcy, ale na tym to polega, na cierpliwości. Ale drugiego kota chce pieszczocha i tak też wybiorę:-)

    OdpowiedzUsuń