Motocykl - jedno lub dwuśladowy mechaniczny pojazd drogowy bez nadwozia, o masie własnej do 400 kg, posiadający dwa lub trzy koła jezdne, wyposażony w silnik spalinowy o pojemności powyżej 50 cm3 (do 1945 roku - powyżej 100 cm3), przeznaczony do przewozu jednej lub dwóch osób (trzech w przypadku kosza bocznego) - Wikipedia.
Wynaleziony nie został, wcale w USA ani Japonii. Wynaleźli go dwaj Niemcy: Gottlieb Daimler i Wilhelm Maybach, którzy w 1885 roku zamontowali do roweru silnik spalinowy, napędzający paskiem klinowym tylne koło.
Pierwsza wzmianka o motocyklu pochodzi jednak z Francji.
W 1791 roku w Paryżu hrabia Made de Sivrac zademonstrował oryginalny pojazd.
Dwa koła zapożyczone z wozu konnego, umieszczone jedno za drugim, połączone drewnianą ramą.
Wzmianka o napędzie tego "cuda" pochodzi dopiero z 1869 roku. Była to stalowa konstrukcja Pierre'a Michaux i jego syna Ernesta, którzy zamontowali lekką maszynę parową, nazwaną ich nazwiskiem, pozwalającą osiągnąć prędkość 16 km/h.
Jednak to dopiero pojazd Gottiebba Daimlera uznany został za prototyp motocykla.
Silnik z pionowym cylindrem, zasilany naftą, został umieszczony w ramie pomiędzy dwoma kołami.
Siedzenie było na wysokości 900 cm, więc do w miarę bezpiecznej jazdy zamontowano boczne kółka :)
Koła nie miały ogumienia, gdyż nie było ono jeszcze znane.
Były znacznie tańsze i ekonomiczniejsze niż samochody, a tak samo pozwalały na szybsze przemieszczanie się.
Pierwszym Polskim motocyklem był Lech z dwusuwowym silnikiem o pojemności 500 cm3 produkowany w Opalenicy w latach 1929- 1932.
Bardzo szybki rozwój motocykli nastąpił dopiero na potrzeby II Wojny Światowej i w tamtym okresie stały się bardziej popularne niż samochody.
Sam osobiście jestem bardziej fanem rowerów niż motocykli, a w,swoim życiu miałem:
jako nastolatek - Rometa Kadeta
Jawę 350
i całkiem niedawno Hondę Shadow 750
którą jeździliśmy już razem z Grażynką :-D
Grażyna:
:-) Hondzia byla jedynym motorem na który wsiadłam...
Ogólnie boję się tych maszyn, choć zachwyca mnie ich wygląd i ryk silników ;-)
Uwielbiam stać i patrzeć na pędzących motocyklistów, zwłaszcza wiosną, bo tak jak przylot bocianów zwiastują nadchodzące ciepełko :-D
Pamietam to uczucie mocy i pewności siebie, które towarzyszyło mi w momencie przyodziewania czarnej skóry i kasku...
Jednak trzykrotnie miałam okazję się przekonać jak kruche jest życie motocyklisty, przy odrobinie nieuwagi. Po trzecim razie zdecydowaliśmy się sprzedać Hondzię.
Zostały zdjęcia i wspomnienia, których nikt nam nie odbierze :-)
(foto z 2009 roku)
Grażyna i Jacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz