W tym biegu, choć odbył się prawie za oknem :-) Jacek nie brał udziału.
Postanowiliśmy być kibicami, obserwatorami i trochę fotografami, choć to ostatnie okazało się trudniejsze niż mogło się nam wydawać.
Fotografia w ruchu jest bardzo wymagająca...
Ale nie o fotografii tym razem :-)
Trasa jest nam znana jak własna kieszeń. Często jeździmy nią na wycieczki rowerowe i nie tylko. Częściowo ją przebiegłam przygotowując się do maratonu :-D
Trochę podbiegów, trochę zbiegów, dużo płaszczyzny, CUDNE WIDOKI, 4 jeziora na trasie: Dargin, Mamry, Harsz i Święcajty! Mnóstwo bocianów, żurawi, pewnie i łosi tyle, że ukrytych w lesie ;-P
To wszystko dziś było okraszone słoneczną, ale jakże wietrzną i zimną pogodą...
Przy brzegu jeziora, w Ogonkach, gdzie ustawiliśmy się z aparatem było tak zimno i tak okropnie wiało, że po 15 minutach, oprócz robienia zdjęć, mocno wszystkim kibicowałam, żeby się rozgrzewać.
Jacek w tym czasie przeprowadzał nasze rowery, które gdzieś tam zostawiliśmy i robił wywiad wśród służb porządkowych :-D
Biegacze są cudowni!
Uśmiechają się, dziękują, machają, przybijają piątki, mówiąc, że "to pomaga" - bo pomaga... :-)
Towarzyszyliśmy im, stojąc pomiędzy 13 a 14 km, praktycznie od początku do końca :-)
Pan powyżej był moim ulubieńcem trasy :-D
Pomimo okrutnego chłodu on jeden był baaaardzo gorący ;-)
A ten pan ma 76 lat... trudno w to uwierzyć :-D Trzymam kciuki za kolejne starty panie Leonie! :-)
Starty to dla mnie cudowny czas, choć sama z nich obecnie nie korzystam.
Nigdy nie krytykowałam pakietów startowych czy pasta party, zawsze uważałam, że organizator daje z siebie wszystko, tym bardziej, że mam świadomość ile pracy i pieniędzy trzeba włożyć w organizację takiego biegu.
Reszta to dodatki uszyte na miarę kieszeni organizatora, sponsorów, partnerów itd, itp...
Koszulka i medal, dla mnie, to najcenniejsze pamiątki, które do dziś pieczołowicie przechowuję.
Jednak tym razem, moim (i Jacka) zdaniem, organizator zawiódł!!!
Wg nas bezpieczeństwo biegaczy było zagrożone, bo jak można puścić sznur samochodów, w tym ciężarowych, w tym samym momencie gdy biegną ludzie??????????
Usłyszeliśmy, że w zeszłym roku gdy zatrzymano ruch, to jacyś przyjezdni mieli wielkie pretensje, że oni na urlop przyjechali i muszą stać i czekać...
Ludzie! Na miłość Boską (czy jakąkolwiek inną!), co mnie obchodzi z jakiego powodu jesteście na Mazurach? W czym moje Mazury są gorsze od Warszawy, Poznania, Krakowa, Białegostoku i innych molochów, w których organizuje się największe biegi w PL i zamyka się na ten czas największe arterie komunikacyjne??? No w czym są gorsze? Nasze biegi są mniej wartościowe?
Tu też są objazdy, które na 100% Wasze nawigacje znajdą!
Dla mnie DZIŚ najważniejsze było bezpieczeństwo biegaczy, którzy plątali się pomiędzy samochodami, a którym tego bezpieczeństwa nie zapewniono.
Wstyd!
Pan z Warszawy czy Pani z Krakowa (miasta przypadkowe) mogą w tym czasie wysiąść z samochodu, żeby delektować się mazurskim powietrzem i nacieszyć oczy pięknymi krajobrazami!
A tak przyszłościowo to życzę sobie, a nawet żądam, aby organizatorzy nie myśleli tylko o STARCIE i MECIE, ale także o całej reszcie trasy, która jakby nie patrzeć, w przypadku półmaratonu, wynosi 21 km 97,5 metra.
Wszystkim uczestnikom dzisiejszego Półmaratonu z całego serca GRATULUJĘ!
Jesteście WIELCY! :-D :-*
(fotka z roześmianą Panią jest moją ulubioną :-D )
Jacek:
W sumie to po raz pierwszy oboje, razem, uczestniczyliśmy w biegu wyłącznie jako kibice. Zaproponowałem by przy okazji pełnić tam też funkcję fotografa, lecz jak się okazało nasz sprzęt jest trochę za słaby do profesjonalnej fotografii sportowej.
Dziś przynajmniej dla mnie, było to nowe doświadczenie, móc oglądać bieg z drugiej strony.
Jako osoba obserwująca bieg widzi się więcej i zupełnie inne rzeczy, niż jako uczestnik biegu.
Tu mnie poruszyło to o czym już pisała Grażynka. Nie został zatrzymany ruch drogowy. Uczestniczyłem już w kilku różnych biegach i nie spotkałem się z tym by biegacze przeciskali się pomiędzy samochodami, biegli poboczem, bo im brakło miejsca na asfalcie albo schodzili na chodnik bo za plecami usiłuje się wepchnąć rząd samochodów.
Może jest to niewielki bieg, gdzie startuje około 400 osób, ale to nie znaczy, że nie trzeba im zapewnić bezpieczeństwa i komfortu biegowego.
Czas od pierwszego do ostatniego zawodnika w miejscu w którym staliśmy to nie wiele ponad godzinę i tylko na ten czas trzeba by było zamknąć ruch.
Myślę że nikomu z kierowców korona z głowy by nie spadła, jakby przez tę godzinę postali.
Więcej zdjęć KLIK
Grażyna i Jacek
świetna ,prawdziwa relacja, dziękuję za doping, to uskrzydla!!!
OdpowiedzUsuńJ.O.1:19
p.s. kradnę kilka fotek! J.O. :) i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń