Nie nastawiałem się, że złamię 2h, choć cały czas jest to moje marzenie.
Do Białegostoku dojechaliśmy ok 8:00 odebraliśmy pakiet startowy, a że start dopiero o 10:00 poszliśmy na mały spacerek.
9:30 droga na start, zaczęło padać, no fajnie :-/ tylko bieg z chlupoczącą wodą w butach nie jest fajny.
Stanąłem z balonikami na 2 h, chciałem jak najdłużej utrzymać ich tempo, a jak mi uciekną radzić sobie sam. Myślałem sobie, że jak za szybko osłabnę to dogonią mnie baloniki na 2:10 i się do nich przyłączę. Miałem jednak nadzieję, że mnie nie dogonią. Była opcja stanąć z balonikami na 2:10, tempo było by lżejsze, tyle, że nie potrafiłbym zbyt mocno przyśpieszyć na końcu, a biegnąc na 2:00 nawet jak osłabnę, to może nie tak mocno.
Start, przestało padać, idziemy.
Idziemy spacerkiem, gdzieś tam z przodu zaczynają biec.
Ruszyło się, zaczynamy bieg. Pacemakerzy się rozdzielili. Pan prowadzi strategią: zaczynamy wolno a później przyśpieszamy. Pani: to samo tempo przez cały bieg. Wybrałem równe tempo.
Drugi kilometr, Kenijczycy już wracają :)
Są na 5 km, biegniemy dalej, nawrotka. Będąc na 5 kilometrze (miejsce mijanych wcześniej Kenijczyków) widzę ostatnich zawodników, karetkę pogotowia i radiowóz zamykający.
Na razie tempo wydaje się wolne, czysty lajcik, kryzys przyjdzie później na 12 km. Widzę moją Grażynkę, dzielnie mi kibicuje. Pierwszy pomiar czasu, 5 km za mną. Jeszcze nie czuję zmęczenia, fajnie.
Kolejna nawrotka, gdzieś przede mną powinien kończyć się 10-ty km i zaczynać duża pętla. Minąłem bramkę, biegniemy dalej, dogania nas drugi Pacemaker biegnący zmiennym tempem. Mówi, że ma 40 sekund zapasu. Na 12 km mam mały kryzys, baloniki się trochę oddaliły, lecz po chwili ich dogoniłem i nadal trzymam tempo tyle, że już z dużym wysiłkiem.
Tabliczka 15 km, nadal trzymam tempo Pacemakerów, (na razie biegną razem).
16 km, jestem parę metrów za balonikami, ale słabnę coraz bardziej. Nie jestem w stanie trzymać ich tempa. Wiem, że jak odpuszczę to będę zwalniał coraz bardziej. Wiedziałem, że w końcu mi uciekną, miałem nadzieje że wytrzymam chociaż do 18 kilometra.
Biegnę, moje tempo jest bardzo kiepskie, podejrzewam, że 6:30 min/km albo jeszcze słabsze.
Kibice krzyczą że jeszcze 1100 metrów, próbuję przyśpieszyć ale nie mogę, dogania mnie pani i mówi że już nie daleko. Próbuję dotrzymać jej tempa, ale mi ucieka.
Gonię, widzę baner, to już chyba 21 km, przyśpieszam, doganiam panią. Ostatnia prosta. Panią wyprzedziłem, nie chciała się ścigać na finiszu :-)
Widzę zegar. 2:07 i uciekają kolejne sekundy: 15, 16, 17 usiłuję stracić ich jak najmniej.
Meta, prawdopodobnie poprawiłem mój najlepszy wynik z półmaratonu w Tczewie w październiku 2014r.
Dostaję medal na szyję i szukam Grażynki. Już po wszystkim. Czas poniżej 2:00 h nadal pozostaje w sferze marzeń, ale jest coraz bliżej.
Odnajduję Grażynkę, SMS od organizatorów: czas netto 2:05:01, miejsce open 1023, M-40 210.
Na 2368 osób zapisanych, pakiety startowe odebrało tylko 1896 i tyle też stanęło na starcie.
Do mety nie dobiegły tylko 2 osoby. Tylko jedna pani nie zmieściła się w czasie 3 godz, ale że miała 69 lat wiec i tak należą się jej wielkie brawa.
Jacek