10 lutego 2015

Zimowe bieganie - czyli jak trudno marudzie dogodzić :-P

Dziś o godz 12 kończy się głosowanie na Blog Roku :-) 
Chcieliśmy BARDZO podziękować za każdy Wasz głos :-* 



Jacek:
Dla odpoczynku był bezbiegowy grudzień.
Kilka wybiegań w styczniu i czas wrócić na ścieżki biegowe, gdyż jeszcze w marcu planuję wyjazd na pierwszy półmaraton.
Wszystko fajnie tyle, że nasza mazurska zima nie sprzyja treningom, a moja leśna ścieżka jest zasypana śniegiem.


Trudno tam nawet spacerować, nie mówiąc o bieganiu. Korzystam z tej ścieżki dla budowania siły biegowej i wzmacniania mięśni, a także łapania równowagi :-P lecz nie częściej niż raz w tygodniu.  Jeśli ktoś próbował to wie jak się biegnie brnąc w śniegu.


Droga asfaltowa o małym natężeniu ruchu, na którą wychodziłem dla urozmaicenia, też jest ośnieżona, a że ruch jest tam niewielki to śnieg nie rozjeżdżony i jest ślisko.


Da się tam biec, ale bardzo ostrożnie, raczej marszobiegiem by uniknąć bliższego spotkania z asfaltem.
Mam jeszcze inną drogę w pobliżu domu o trochę większym ruchu i nawet zrobiłem na niej wczoraj 10 kilometrowy trening.


Biegło by się tam nawet dobrze, gdybym co chwilę nie musiał zeskakiwać z asfaltu by nie oberwać lusterkiem samochodu. Większość kierowców nie zjeżdżała w ogóle licząc, że ja ucieknę, a niektórzy zjeżdżali kołem na pas brudnego śniegu by mnie ochlapać. A najśmieszniejsze, że nawet nic nie jechało z naprzeciwka i spokojnie mogli zjeżdżać dalej. Po tych 10 km byłem brudny i mokry od butów po czapkę.
Mniej niż połowa kierowców jechała kulturalnie, tak jakby tylko ci mieli w porządku pod kopułą.

Wracając do biegania, w takich momentach zastanawiam się po co mi to całe bieganie.
Przecież ludzie przestali biegać jak ich pożywienie przestało uciekać.
A teraz w erze motoryzacji jakieś "wynalazki" jaskrawo ubrane wbiegają na asfalt, utrudniając podróż "normalnym" ludziom.
Jak tu się nie wkurzyć? Najlepiej ochlapać albo zepchnąć na pobocze, a jeszcze lepiej do rowu bo może nie wstanie i przestanie zakłócać jazdę tym za kółkiem :-/
No cóż, musimy jakoś sobie radzić, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :-)

Grażyna:
O, tak!
Szczególnie z Twojego punktu siedzenia, bo jeśli Ty prowadzisz auto to wszyscy mają jeździć tak jak Tobie pasuje, jeśli jesteś pieszym to ZAWSZE jesteś uprzywilejowany :-P, a jeśli jedziesz rowerem lub biegasz to już w ogóle bóstwo z Ciebie, któremu należy bić pokłony i z drogi schodzić ;-)
Męskie ego jest czasami nie do zniesienia :-P

Wracając do zimowego maruderstwa, to w styczniu 2012 zaczynałam treningi do swojego pierwszego poznańskiego półmaratonu. Było bardzo mroźno, śnieżnie (biegałam przy -20 stopniach), i byłam bardzo szczęśliwa, bo jeszcze wtedy nogi mnie niosły. Nie istniała dla mnie wymówka, że zimno, że mróz, że śnieg, że deszcz, że chlapa... Ja miałam zadanie do wykonania co drugi dzień i je wykonywałam najlepiej jak potrafiłam z uśmiechem na gębie :-D i radością w sercu!
Nie miałam takiego zaplecza biegowego co Ty teraz.
Nie miałam smartfona z endomondo, ani butów za pięć stówek, nic mi nie gadało co 1 km w jakim tempie biegam, a jedyny pomiar jaki robiłam to taki szacunkowy, czyli rowerem spr km, a potem stoperem liczyłam czas w jakim przebiegłam ten sam odcinek.
I wiesz co? Było super! :-)
Nie wiem co tzn biegać z pulsometrem (Ty też nie wiesz ;-D ) bo dla mnie to zbędny wydatek, bo wystarczy wsłuchać się w swój własny organizm i będzie wiadomo, czy to już max czy jeszcze można sobie dowalić. Nie wiem co to skipy, trx, hst czy inne cudowne skróty ćwiczeniowe, ale wiem jak smakuje moment, gdy wciąga się buty biegowe na nogi i słuchawki na uszy, wiedząc, że za chwilę będę się liczyła tylko JA i moje nogi.....
Nogi mnie zawiodły... :-( a w okół słyszę, jak to ciężko trenować bo przecież zima, mróz, śnieg, błoto, nie ma gdzie, nie ma jak...
To zimą. A latem znowu za gorąco, zbyt parno... wiosnę i jesień już przemilczę bo to przecież wieje i leje na okrągło :-P :-P :-P
Widzisz Jacku, wielu - takich jak ja - wiele by dało, żeby w tym błotku pośniegowym, ulewie czy wietrze truchtać choćby z prędkością 8 km na h i cieszyć się tą chwilą jak dziecko :-) 



Tak już na koniec, może nie ma co wściekać się na pogodę, na innych uczestników dróg (fakt, niektórych bardzo chamskich!) , tylko biegać wolniej a dalej skoro nie da się szybciej??? :-) 
I cieszyć się, że w ogóle biegać możesz :-*

A z okazji imienin, życzę Tobie dużo Szczęścia i Zdrowia bo miłość już masz ;-) :-* 



Grażyna i Jacek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz