Grażyna:
W przypływie gorszego nastroju i jeszcze gorszego samopoczucia, zarzuciłam Jackowi, iż zaplanował sobie cały rok pod swoje biegi i nie ma w jego planach miejsca dla mnie i mojego "JA CHCĘ!".
No takie czepialstwo w czystej formie, żeby przekazać krętymi ścieżkami coś w rodzaju "halooooo!!! też tu jestem i też mam COŚ do powiedzenia i ochotę na coś tam!", bo przecież prosto się nie da - kobietą jestem :-P
Po opadniętych emocjach było mi głupio, ale co poszło to cofnąć się już nie dało :-/
Jacek tłumaczył, że pomiędzy biegami poodwiedzamy znajomych, że pewnie coś zobaczymy, ale to było takie rozmyte.
Brak konkretów.
Widziałam zazdrośnie tylko jego starty i nic więcej.
Wreszcie dostałam kartkę. Nawet nie całą, takie 3/4 wyrwane z zeszytu (od Jacka oczywiście), ze słowami: - zapisz tu swoje marzenia do realizacji na najbliższe 2 lata.
Zatkało mnie.
Codziennie na nią patrzyłam i nie miałam pojęcia co napisać, może ja nie mam marzeń, czepialstwo było czepialstwem, a teraz wyszło szydło z worka?
Konkretna mp3 jest zbyt oczywista.
Druga para butów biegowych też, jakieś łaszki sportowe nowe to już w ogóle standard, biżuterii nie noszę, perfum nie używam (dezodoranty owszem), kosmetyki starczają mi na 5 lat, więc zwyczajnie tracą ważność, kremów raczej tanich używam - typu Ziaja, które uwielbiam, na imprezy nie chodzę, towarzysko się nie udzielam, więc co do cholery mam napisać na tej kartce???
A żeby mi sprawy nie ułatwiać Jacek co jakiś czas zagląda do niej (leży na wierzchu) i komentuje:
-Twoja kartka jest nadal pusta... (?!)
Ech, no! Gadać w złości jakoś łatwo przychodzi, ale zebrać myśli i napisać o czym się marzy.
Z pomocą przyszła mi... bezsenna noc :-)
Leżąc i rozmyślając o swoim życiu w pewnym momencie zobaczyłam siebie z plecakiem, śpiworem, karimatą, Jackiem obok, w... górach! Naszych Polskich oczywiście! :-D
Widziałam nas wędrujących szczytami, nocujących w schroniskach lub pod gołym niebem, nie schodzących na niziny przynajmniej przez 2 tygodnie!
Poczułam to chciejstwo całą sobą i następnego dnia objawiłam Jackowi swoje marzenie :-D
Bez rowerów! Plecaki, nogi nasze własne, pociąg i MY! (dla Lusi załatwimy opiekę, pies na szlakach być nie może).
Już następne wakacje takie właśnie będą, czyż to nie wspaniałe???
Urodziło mi się marzenie, więc muszę je pielęgnować :-) jest dla mnie bardzo ważne...
Za tym marzeniem cichutko kroczy następne... a jego imię to: GITARA.
Od dziecka chciałam umieć na niej grać, jednak nigdy jej nie posiadałam, a teraz przed zakupem instrumentu powstrzymuje mnie... brak wiary w to, że opanuję sztukę "brzdąkania".
A obiecałam Agu, że na jej 40 zagram Happy Birthday i... słowa nie dotrzymam :-/
Może na 50 urodziny zdążę się nauczyć ;-P
Dziś w Lidlu były nawet przymiarki do wedrówkowych plecaków, ale postanowiliśmy dać sobie szansę na obejrzenie innych w Decathlon-ie chociażby :-)
Swoją drogą fajnie byłoby tak w góry, z plecakiem, gitarą i Jackiem, albo Jackiem, plecakiem i gitarą, albo.... dobra, przestanę :-) bo w tych górach to ja JUŻ jestem całą sobą :-D
Jacek:
Mężczyznom jakoś zawsze łatwiej. Ja, żeby zaplanować kolejny rok nie potrzebowałem zbyt wiele czasu i energii. Oczywiście myślałem, że Grażynka będzie równie szczęśliwa uczestnicząc w tym co zaplanowałem, dopóki nie usłyszałem: A JA? Gdzie ja w tym wszystkim jestem?
Wtedy dopiero sobie uświadomiłem, że nawet jeśli myślimy tak samo i w tym samym momencie, to nie wszystkie nasze marzenia i pragnienia muszą się w 100% pokrywać.
A czytanie w myślach??? Też nie zawsze mi wychodzi tak jak bym chciał. Stąd wzięła się KARTKA... :-)
Grażyna:
p.s.
i konieczne są wygodne buty!
Grażyna i Jacek