Musieliśmy przewieźć trochę swoich rzeczy autem, łącznie z rowerami.
Jak to zrobić bez bagażnika rowerowego, gdy rowery są duże a wnętrze samochodu małe?
Postanowiłem rozebrać rower na części i złożyć go ponownie na miejscu.
W całości została rama z kierownicą, pozostałe części osobno. Zdejmując łańcuch zauważyłem, że jest tak zanieczyszczony, że nawet stawia opór na łączeniach ogniw podczas zginania.
To dlatego ciężko się ostatnio jeździło, a ja winą obarczałem spadek kondycji i sił w nogach.
Wszystko było fajnie, rower na miejscu zmontowany z powrotem, tyle że łańcuch i kaseta miały przejść kąpiel w benzynie ekstrakcyjnej przed powtórnym założeniem.
Tylko gdzie on jest? Łańcuch znaczy. Jestem pewny, że zapakowany w worku foliowych leżał w przedpokoju z innymi rzeczami do przewiezienia. Jakim cudem mógł zginąć? Przecież oprócz naszej dwójki nikogo nie było w mieszkaniu. Może został wyrzucony razem ze śmieciami?
Już nawet Grażynkę wypytywałem czy go nie zapakowała do śmieci. Koniec końców pogodziłem się z tym, że muszę wstawić nowy z nowymi zębatkami by się ścierały równocześnie a szkoda, bo po kontuzji w ubiegłym roku rower niewiele przejechał po wymianie.
Po powrocie do domu ponownie dla pewności obszukałem kąty i łańcucha nie ma.
Dopiero następnego dnia zaglądając do szafy - zdziwienie - bo w niej worek z łańcuchem.
Grażyna:
Grażynkę nie wypytywałeś tylko od razu założyłeś, że Ci łańcuch wyrzuciła.
Przywykłam, to standard dla Twojego własnego zapominalstwa.
Nawet jak urwałeś termostat przy grzejniku, dwa dni temu, to moja wina była, bo po jaką cholerę ja ten grzejnik odkręcałam...? Bo co, bo zimno mi było?! No żart jakiś, prawda? :-P
Pomału żegnamy się z Mazurami... ;-(
Zamykamy pewien etap naszego życia, aby otworzyć nowy, z nadzieją, że lepszy :-)
Grażyna i Jacek