Jesień, to po wiośnie, moja ulubiona pora roku :-)
Za kolory...
I pachnące przetwory :-D
Ale także, za spowalnianie na każdej płaszczyźnie, żeby móc odpocząć i nabrać sił na następną wiosnę i lato :-)
Jesień i zima to czas odpoczynku, krótkie dni-długie noce, odlot ptaków, grzybobranie, szykowanie się do zimy choćby tworzeniem zapasów.
Pewnie rozpędziłam się trochę i jakieś zamierzchłe czasy moich babć mi się przypomniały, bo przecież wszystko jest w sklepach, a ludzie dziś nie żyją rytmem pór roku tylko pracy zawodowej...
Świat idzie do przodu, technicznie mocno się rozwija, ba! technika miała spowodować, że będziemy mieli więcej czasu... Ale czy tak jest naprawdę?
Nasza jesień jest typowo wiejska :-P kolorowa, słoneczna lub ponura i mglista.
Dziś akurat ta druga i jeszcze z deszczem, ale takie jej uroki przecież.
Robienie przetworów na zimę weszło mi w krew w dzieciństwie i tak co roku staram się COŚ z darów jesieni zamknąć w słoiczkach.
W tym roku, będąc w W-wie, zawitaliśmy na giełdę w Broniszach :-) Tam jest WSZYSTKO!
A że kocham warzywa to najlepiej wszystko bym kupiła gdyby nie kasa... :-)
Kupiliśmy pomidory, paprykę, cebulę, dynię, kapustę i orzechy :-)
Z części pomidorów powstał przecier pomidorowy i kilka słoików całych pomidorków w sosie własnym :-) Z pozostałych pasta pomidorowo-paprykowa używana do wszystkiego np pizza, placki, zamiast ketchupu itp. Jest obłędna w smaku! (oczywiście to moje zdanie ;-P).
I oczywiście chleb pomidorowy powstał też ;-)
Kapusta częściowo została wykorzystana do surówki (kapucha+papryka+cebula+marchew+zalewa), której wyszło 18 słoiczków 720 ml :-) Reszta zostanie zakiszona.
Orzechy skonsumujemy bez przetwarzania, choć kilka woreczków, z obranymi włoskimi, zamroziłam.
I jeszcze dynia się ostała :-) Z tej, za chwilę, powstanie ciasto dyniowe z orzechami, a resztę przetworzę na pulpę dyniową do wykorzystania w przyszłości (do aromatycznych, rozgrzewających zup) :-D i może kilka słoiczków dżemu dyniowo-jabłkowo-pomarańczowego ;-)
Także żadna zima nam nie straszna (worek ziemniaków od gospodarza też mamy), o ile znowu któremuś z naszych sąsiadów, nie przyjdzie do głowy włamać się (po raz 3) do naszej piwnicy i wynieść przetwory (nigdy nic nie ginie tylko żarcie...).
Rozumiem, że można być głodnym, ale wolałabym sama się podzielić niż tracić to nad czym ciężko pracujemy...
Jacek:
To prawda, że wszystko można teraz kupić w sklepie. Nawet jeden mój znajomy budujący dom zrezygnował z podpiwniczenia, twierdząc, że nie jest mu piwnica do niczego potrzebna, gdyż trzymałby tam starą taczkę i inne rupiecie przed wyniesieniem ich na śmietnik.
Ja uwielbiam przetwory produkcji domowej. Dzięki temu, że nie są konserwowane środkami chemicznymi są o wiele lepsze w smaku. Nawet śmietana kupiona w sklepie ma tylko jakiś % zawartości śmietany a w jej składzie znajduje się skrobia modyfikowana kukurydziana, mączka chleba świętojańskiego jako substancja zagęszczająca.
Nie mamy niestety krowy by samemu robić śmietanę i inne przetwory mleczne, ale jak uda się kupić od rolnika prosto z pastwiska mleko, to zawsze coś "nie wzbogacanego" różnymi świństwami powstanie... np żur z zsiadłego mleka :-D
A i o chlebie bym zapomniał. Nie smakuje mi żadem kupowany w sklepie tylko ten który Grażynka upiecze sama w domu, jak kiedyś chleby mojej babci, przewyższały pod każdym względem te sklepowe.
Inne wypieki wychodzące z pod jej rączek...
Żadnych ciast nie kupujemy w sklepie, nie wiem co wchodzi w skład tych kupnych ale w smaku się różnią.
Grażyna:
Ciekawa jestem kto by tę krowę doił...
A poza tym...
Snujemy przyszłoroczne plany i opowieści biegowe, zastanawiamy się jak uzbierać pieniądze na wakacje w górach, czytamy, spacerujemy, jeździmy... :-)
Życie!
P.S.
Straciliśmy nasze zdjęcia z bloga przez nieuwagę :-/ Będziemy starali się je wklejać, ale zapewne nie wszystko da się odtworzyć.
Grażyna i Jacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz