Jacek:
... ale zakupy już tak.
Po tym jak podczas ostatniej wycieczki na naszych starych rowerach, w rowerze Grażynki oderwała się tylna przerzutka i utkwiła w szprychach, zapadła decyzja.
Nowy rower a najlepiej dwa.
Z tą przerzutką to i tak mieliśmy szczęście, że podczas pięćdziesięcioparo kilometrowej wycieczki oderwała się dopiero podczas wjeżdżania na podwórko.
Wyglądało to poważnie
Ale gdy zdemontowałem i obejrzałem uszkodzenia okazało się, że do wymiany jest tylko przerzutka. Pomimo to, już wcześniej nosiliśmy się z zamiarem wymiany naszych wysłużonych rowerów na nowe.
Szukaliśmy sobie nowych pomiędzy markami : Batavus, Kross, Giant i Unibike. Jak już pisaliśmy kiedyś, bardzo nam się podobał Batavus Venturo, ale cóż... tak jak z pięknej michy się nie najesz gdy jest pusta, tak i przy wyborze rowerów musieliśmy bardziej patrzeć na osprzęt a mniej na wygląd.
Po porównaniu tych czterech marek najkorzystniej wychodził Unibike.
Wybraliśmy Unibike Globetrotter, damski i męski by były prawie identyczne, lecz okazało się, że są trudno dostępne.
Po sprawdzeniu wielu sklepów rowerowych w Trójmieście znaleźliśmy tylko w jednym, w Gdyni z bardzo rozbudowanym asortymentem
Na zdjęciu tylko 1/3 sklepu :-)
Po długim oczekiwaniu na zmontowanie naszych rowerów, wreszcie ruszyliśmy.
Wyjazd z Gdyni rowerami był tak samo koszmarny co 2 lata temu, którą to przygodę opisaliśmy we wpisie pt "Nie wszystko idzie według planu".
Grażynka miała okazję przetestować swój rower jadąc do samego domu (od sklepu do domu 66 km), ja musiałem iść do pracy, więc rower został w Gdańsku. Zabrałem go dopiero w niedzielę.
Mój test po za drogą z Gdyni do Gdańska pierwszego dnia, wyszedł 34 km, gdzie rower przeszedł i test prędkości i precyzji działania przerzutek (tu musiałem robić korektę gdyż z przodu z największej zębatki bardzo opornie przerzucał na średnią). Co do testu prędkości to marnie mi to wyszło, na trasie gdzie na zmianę góra - dół, najszybsze 5 km przejechałem w 11 minut a 10 w 23:28 min.
No cóż, nogi też już nie sprawują się tak dobrze jak 2 - 3 lata temu.
Dla tych co myślą, że nowy rower, dobrej marki, na niezłych podzespołach sam jedzie muszę powiedzieć, że niestety, napedałować się trzeba :-P
Teraz czas na jakąś wycieczkę krajoznawczą po okolicy, by się podzielić urokami Kaszub tutaj na blogu.
Grażyna:
Rowery w kredycie na 3 lata, który trzeba spłacić szybciej, bo odsetki koszmarne!
Nie znam się na osprzęcie, słowo "wolnobieg" kojarzy mi się ze spowalniaczem, a ma zupełnie przeciwne działanie :-) Ale nie muszę znać się na wszystkim. Ja większość rzeczy odbieram wizualnie, estetycznie i po kobiecemu.
Zawsze chciałam mieć rower z motylkową kierownicą, żeby ręce zmieniały ułożenie, bo bardzo mi cierpną podczas jazdy. I mam :-D
Tylko ta kondycja i siła...
Spadły znacznie, ale po 40-stce chyba tak już jest i czas się z tym pogodzić.
Cieszę się, że w sklepie był jeszcze wybór w doborze ramy, bo choć panowie twierdzili, że do mojego wzrostu wystarczy 17", a do Jackowego 19" to nie mieli racji.
Musi być 19 i 21 :-) bo nawet jeśli nie jesteśmy wielcy, to wzrost nie zawsze świadczy o komforcie jazdy na rozmiarach tabelarycznych.
Rumaki są naprawdę fajne i mam nadzieję, że posłużą znacznie dłużej niż mój zdechnięty Kross (3 lata).
Fajnie, że da się go zrobić i to za niewielką kasę, bo będą 2 zapasowe.
Nasze nówki sztuki okupują salon, bo cieszymy nimi oczy ;-) ale niedługo wyfruną do drewutni, bo ile można... :-P
Przy zakupie nie taniego sprzętu, postanowiłam upomnieć się o prezenty :-D
Padło na licznik rowerowy i regulowany uchwyt do butelek, świetny pomysł z tym uchwytem bo można zamontować nawet 1,5 litrową butlę z wodą :-)
No i sakwa... moje marzenie od min 2 lat! Jej cena zawsze nas powstrzymywała przed zakupem, ale tym razem Jacek chciał zrobić mi przyjemność i dorzuciliśmy ją do rat.
Teraz jeszcze musimy dokupić uchwyty do tel bo często korzystamy z nawigacji.
Co do nawigacji, zastanawiam się jak to jest z tymi drogami/ścieżkami rowerowymi, bo np wczoraj, wracając z pracy chcieliśmy sprawdzić drogę mniej ruchliwą i nawigacja wyprowadziła nas DOSŁOWNIE w pole :-/
Całe szczęście, że nie pokusiłam się o jazdę tą trasą do pracy bo miałabym niezłą obsuwę czasową :-)
A nawiązując do tytułu... nie wiem co za kretyn wymyślił pieniądze, ale bez nich nie da się funkcjonować, nawet jeśli jest się minimalistą.
Grażyna i Jacek