1 marca 2015

Czas na przebudzenie :-)

Grażyna: 
Przedwiośnie.
Dla mnie to stan dziwnego odrętwienia, bo zimno, mokro, pluchowato, a do tego jakaś angielska pogoda nam się zrobiła, bez słońca i z mgłami.
Taki obraz za oknem nie napawa pozytywami, jest wręcz depresyjny...
Za wiosną nie tylko MY tęsknimy...


Ale MY, żeby sobie życia nie uprzykrzać aurą (na którą wpływu nie mamy), robimy swoje ;-)
czyli PLANUJEMY, snujemy, gadamy, milczymy, sprzeczamy się, ruszamy nogami jeżdżąc, biegając, maszerując, żeby przygotować bazę siłową, mięśniową, wytrzymałościową do kolejnych przygód.
Nie mamy pojęcia jakich, bierzemy co się da! ;-p
Czytamy.
Codziennie min 2 godz. Leci książka za książką :-)
Nie potrafię sprecyzować jaką literaturę preferujemy bo właściwie KAŻDA, która jest w stanie nas wciągnąć, jest SUPER! I np. od "Potępienia Paganiniego" Winogradowa począwszy, pomykając przez książki o tematyce biegowej czy też wojennej i psychologicznej, na "Kwiatach na poddaszu" pani Andrews kończywszy :-)
Dzielenie książek na męskie i niemęskie, bo babskie, bardzo mnie śmieszy i cieszę się, że u nas tego podziału nie ma :-)
Fabuła, która robi na nas wrażenie, mobilizuje nas do dyskusji, wniosków, żartów, zgrzytów, różnic zdań i takich tam innych, ale cieszy fakt, że spędzamy razem czas i potrafimy się sobą codziennie cieszyć.



Za 2 tyg będziemy na Kociewiu, za ok 3 tygodnie we Wrocławiu, następnie Sobótka, Żywiec (z pewnych powodów) jest w zawieszeniu, ale nie w rezygnacji :-)
Święta po za domem. Następnie Poznań - w połowie kwietnia i wreszcie powrót do domu :-)
W maju Białystok... i właściwie nie wiem czy do końca roku będzie choć jeden pełny miesiąc spędzony w domu...



Z jednej strony cieszy nas, że zdrowie i siły pozwalają na takie eskapady, z drugiej... tęskno do domu :-)
I wyprawa rowerowa dłuuuuga się szykuje, ale to na razie plany w powijakach, więc sza!


Właśnie sobie uzmysłowiłam, że dzisiejszy wpis obudził we mnie wiosnę i o to chodziło!  :-D




Jacek:
W oczekiwaniu na wiosnę i kolejny sezon pełen atrakcji i aktywności fizycznych (jak sądzę) poczęliśmy przygotowania.
Jest coś i dla ducha i ciała. Dużo czytamy książek, a od ponad miesiąca przygotowuję się do wiosennego półmaratonu w Sobótce.
Będzie to bieg jakiego jeszcze nie doświadczyłem, gdyż są to już tereny górzyste, a moje podbiegi tutaj są niczym w porównaniu z biegami w tamtym terenie.
Trzymiesięczny pobyt w Trójmieście osłabił bardzo mocno moją siłę i wytrzymałość, pomimo iż tam też trenowałem. Nie mam co liczyć na jakiekolwiek rekordy ani nawet na wynik zbliżony do biegu w Tczewie.
Moje treningi, według planu znalezionego w internecie, to bieg 4 razy w tygodniu.
Jeden trening krótki (do 7 km) ale szybszy, dwa z ćwiczeniami, tj 1 z podbiegami a 1 z interwałami, oraz długie spokojne wybieganie.
Jak efekty? Trudno mi ocenić, miesiąc to za krótki okres.
W każdym bądź razie jeszcze wiele potu muszę wylać zanim dojdę do formy z roku ubiegłego.
Ale na wszystko przyjdzie czas, a biegam dla samego biegania a nie rekordów.
I tak po za tym, być może niedługo będę miał towarzystwo w postaci Grażynki, bo też zaczyna od nowa :-)

Dzisiaj na leśnym spacerku w poszukiwaniu wiosny natrafiliśmy na bardzo ożywione mrowisko, a więc przyroda też wiosnę już czuje i z utęsknieniem na nią czeka ;-P



Grażyna i Jacek

3 komentarze:

  1. Chyba już wszyscy tęsknimy za wiosną...To długa trasa się Wam szykuje - powodzenia w realizacji wszystkich planów:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością oboje poprawicie formę :-) życzę wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń