13 grudnia 2014

Czas trudny do określenia.

Jacek:
Nasz pobyt poza domem nadal trwa.
Straciłem werwę do treningów.  Po 24 godzinnej pracy, gdzie nie mam ani minuty snu, odsypiam do południa by być podobny do człowieka, a następnego dnia, tak po prostu mi się nie chce.
Nie chce mi się nawet szukać miejsca do biegania (nienawidzę biegać w mieście).
Wiem, że tysiące ludzi dzieli pracę, życie rodzinne, towarzyskie i biega w zatłoczonym, "pachnącym" spalinami mieście i całkiem nieźle im to wychodzi.
Ja jednak czekam powrotu do domu.
Tu nawet nie ma czasu zebrać myśli by sensownego posta napisać.
Powrót do domu początkowo planowaliśmy na 9 stycznia, ale prawdopodobnie podziękuję za pracę trochę wcześniej. To będzie prezent świąteczny ode mnie dla firmy, jeżeli tylko się potwierdzi, że kierownik nie dotrzymał danego mi słowa. Ja obiecałem obstawić świąteczne dyżury by miejscowi dostali wolne, jednak "jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie".
Pobyt w Trójmieście jest o wiele droższy niż życie u nas i plany zarobienia pieniędzy na wakacyjne wyjazdy w przyszłym roku zostały brutalnie zweryfikowane, wiec bezcelowe jest nadal tu tkwić.

Grażyna: 
He he :-P
No proszę jak to z pozytywnego optymisty, nakręconego jak katarynka, zrobił się marudero-pesymista... :-/
Ostrzegałam, tłumaczyłam, nie chciałam, ale facet jak to facet ZAWSZE chce być mądrzejszy i udowadniać całemu światu, że wie lepiej!
Skrzydełka się podpiekły, moloch w postaci dużego miasta szybko zweryfikował marzenia, cele i realne możliwości. Wchłonął, przeżuł i wypluł rozczarowanego Jacusia...
Trochę mi Ciebie żal, a z drugiej strony MASZ CO CHCIAŁEŚ przecież ;-)
Nie będę pisać co czułam przed wyjazdem i przez pierwszy miesiąc tutaj, bo po co?
Ale ogarnęłam się na tyle, że już tak nie rozpaczam.
Trochę popracowałam, co dało mi przede wszystkim kontakt z ludźmi, bo kasa z tego niewielka.
Do wigilii pracuję po 12 godz... Praktycznie na powietrzu cały czas. Praca ciężka nie jest, nawet powiedziałabym, że sympatyczna, ale to marznięcie jest czasami bardzo dokuczliwe!
Dziękuję aurze, że solidnym mrozem nie sypnęła ;-)


Na dzień dzisiejszy patrzę na ten cały wyjazd jak na nowe doświadczenie, znalazłam kilka pozytywów (wręcz na siłę ich szukałam!) i pewnie zatęsknię czasami za tym pędem życia wielkomiejskiego :-)

Jacek:
Na publikacje, w wersji roboczej, czekają dwie legendy gdańskie, do których nie ma kiedy zrobić fotek, by zobrazować słowo pisane. Czeka jeszcze jeden mój wpis, który muszę dopracować, przejrzeć nasz album foto by nie był zbyt "suchy", oraz poprosić Grażynkę na spojrzenie damskim okiem i podzielenie się tym jak ona to widzi. Tematu na razie nie zdradzę :-)

Grażyna: 
Nie ma mowy, żebym teraz cokolwiek czytała, komentowała i dzieliła się uwagami.
Wychodzę o 8.30, wracam o 21.30 CODZIENNIE! i jedyna rzecz o jakiej marzę to ciepłe łóżko, a nie lapek i net!
Na wszystko przyjdzie czas :-)
A żeby nie było, że przedstawiłam Cię w takim ponurym świetle to wrzucam fotkę z wędrówki po sklepach, gdy przymierzałeś czapki zimowe:-D


Mało nie umarłam ze śmiechu, gdy podniosłam wzrok, a Ty stałeś z tak przyodzianą głową :-D
Czas na kawę!
Ty właśnie zaczynasz pracę, a ja muszę zacząć szykować się do swojej.
Spotkamy się jutro popołudniu Kochanie... :-*

Grażyna i Jacek

1 komentarz:

  1. od....wielu lat nie wiem jak wyglądają choinki, mój ich nie chce i za skarby świata mi ni ekupi. wyślij mi jedno cudo z tych, bo nie ukrywam, że są śliczne :D

    OdpowiedzUsuń