11 września 2014

Życie, to są chwile...

Miałam wiele pomysłów na wpisy, ale Jacek ma rację, jak się pomysła nie zapisze na gorąco (albo choć w punktach nie wynotuje), to ulatnia się jak złodziej nocą :-/
Nasze wakacje, które w tym roku trwały wyjątkowo długo, dobiegły końca.
Zresztą my cały rok jakby na wakacjach jesteśmy, bo na Mazurach mieszkamy ;-)
Pobyt w 3-Mieście był treściwy pod względem ruchu i imprez ulicznych.

W dniu gdy odbywał się Bieg Piotra i Pawła na plaży stał namiot Akademia Nikona, a że włóczyłam się z aparatem młodzi ludzie zaprosili mnie na darmowy, przyspieszony kurs (raczej lekcją bym to nazwała) nt. fotografii sportowej :-) Poszłam. Razem ze mną był oczywiście Jacek (już po biegu) i młody Kamil, który nam towarzyszył tego dnia :-)
Zajęcia fajne, ale ja potrzebuję indywidualnego nauczania, za bardzo stresuje mnie zadawanie pytań w tłumie... wolałabym na kartce je napisać :-P
W tym samym czasie na plaży trwał mecz siatkówki, można było pstryknąć fotę i wziąć udział w konkursie. Najlepsze zdjęcie tzn autor, wygrywał aparat Nikon. Nie wzięłam udziału, siatkówka to nie moja bajka, nie mogłam się w tym odnaleźć!
Za udział na szkoleniu dostałam świetnie wydaną książkę :-D


Jeszcze nie miałam czasu się nią zająć...

W piątek (2 dni przed wyjazdem) za namową mojej mamy, pojechaliśmy na Starówkę, na piwo.
Przypadkowo okazało się, że jest impreza pod nazwą Wilno w Gdańsku :-)


Bardzo żałowałam, że wcześniej nie obeszłam wszystkich stoisk, bo zanim się zorientowałam co na nich jest, to część już zwinięto :-( a były bardzo interesujące!



Panowie wyglądający jakby czas się nieźle cofnął, z fachem w ręku :-)




Wypalane garnki w piecu... kurcze! jak ja lubię takie klimaty :-D mogłabym stać i przyglądać się godzinami, a gdyby mi pozwolono to i sama chętnie bym coś ociosała, uszyła i wypaliła (w sensie kubeczków i garnuszków oczywiście ;-P)



W te wakacje sporo czasu spędziliśmy po za domem, jakoś tak wyszło.
Były Kaszuby, Toruń, Chełmno, Lubichowo, 3-Miasto, będzie jutro W-wa (przelotem) i Skierniewice z fantastycznymi ludźmi :-D Prawdopodobnie będzie też Jackowy Parkrun w Łodzi gdzie, być może, uda się spotkać ze znajomymi :-) W drodze powrotnej zahaczymy o Ełk i wracamy do domu, żeby wreszcie odpocząć i się nim nacieszyć, bo być może od października...
Nie! Jest DZIŚ, a nie październik! I to DZIŚ jest NAJWAŻNIEJSZE! :-)
Warunki w jakich bywaliśmy były różne, ale fajne jest w nas to, że nie potrzebujemy hoteli pięciogwiazdkowych. Wystarczy nam materac, poduszka i koc... no może 2 poduszki i kołdra jeśli zimno ;-P Jesteśmy w stanie się dostosować, ale jak powszechnie wiadomo w domu i tak najlepiej, choćby był najskromniejszą lepianką!
Nasza psica też się dostosowywała, bo ona z tych elegantek co to za wysokiej trawy nie lubią, a białe ubranko musi być białe, hehe :-) :-) :-)


Nasze drogi są różne, raz gładkie, równe, asfaltowe, innym razem wyboiste, piaskowe, niszczące nam rowery... to jak ścieżki życia :-) Ale zawsze jesteśmy razem, blisko, na wyciągnięcie ręki, nawet jeśli czasami sobie powarczymy na siebie ;-)
No tacy POZYTYWNI MY! :-D



Grażyna

2 komentarze:

  1. superasty pozytywni wpisa jak na PozytywnychWas przysztalo :) Dorota Hojda

    OdpowiedzUsuń